804 views, 18 likes, 6 loves, 3 comments, 8 shares, Facebook Watch Videos from Parafia Ewangelicko-Augsburska w Zielonej Górze: Zapraszamy na przedostatni odcinek naszych Internetowych Rekolekcji
W Ewangelii Łukasza bardzo często widzimy Jezusa przebywającego na modlitwie. Podobnie dzieje się w dzisiejszym fragmencie Ewangelii: „Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie”. Gdyby dokładnie przetłumaczyć ten tekst, to należałoby powiedzieć, że Jezus „trwał na modlitwie”. Nie była to zatem jakaś przelotna chwila, ale określona ilość czasu. Widząc modlącego się Jezusa, uczniowie proszą: „Panie, naucz nas się modlić”. Jezus od razu przystępuje do realizacji prośby. Jakby na nią czekał. Czekał, bo chciał, by pragnienie modlitwy wypłynęło z wewnętrza serc uczniów. Nie chciał jej narzucać. Nauczenie modlitw to jedno z najważniejszych zadań wychowawczych w rodzinie. To także wielkie zadanie katechezy. Problem polega na tym, że dzieci, szczególnie te przygotowujące się do pierwszej Komunii świętej, odczuwają przymus uczenia się modlitw. „To trzeba zdać” – mówią dzieci i ich rodzice. Takie podejście sprawia, że modlitwa nie wejdzie w serce dziecka, ani też z serca nie będzie wypływać. Najgłębiej dziecko nauczy się modlitwy, gdy będzie widzieć modlących się tatę i mamę. Modlitwa nie jest „do wkucia”, „do zaliczenia”, tylko do budowania głębokiej relacji z Bogiem. Oby dzieci widzieli swoich rodziców modlących się. Jak uczniowie Jezusa. Po dłuższym przebywaniu Jezusa na modlitwie można by się spodziewać, że treść modlitwy, którą przekaże uczniom, będzie długa, zawiła i skomplikowana. Okazuje się, że jest bardzo krótka. Ewangelia Mateusza przekazuje ją w wersji siedmiu próśb i tę właśnie wersję odmawiamy na co dzień. Ewangelia Łukasza podaje wersję jeszcze krótszą – pięć próśb, jakby tym bardziej chciała podkreślić, że nie liczy się wielomówstwo, ale zawierzenie Bogu i wypowiedzenie próśb o najbardziej podstawowe dobra w życiu człowieka. Zawierzenie wyraża się w tym jednym prostym słowie: „Ojcze”. Bóg jest Ojcem, któremu człowiek oddaje się całkowicie, powierza swoje życie. Po pełnym oddaniu siebie Bogu Ojcu człowiek może wypowiedzieć pięć próśb. „Niech się święci Twoje imię” – Wyrażamy tu pragnienie, by imię Boga było szanowane poprzez nabożne wzywanie świętych imion podczas modlitwy oraz w czasie liturgii. Wyrażamy też pragnienie, by imię Boga nie było obrażane poprzez brak czci i szacunku. Imię Boga jest obrażane, gdy człowiek bluźni przeciw Bogu, ale także, gdy niegodnie zachowuje się w kościele: przez głośne rozmowy, przez niewłaściwy (w lato zbyt skąpy) strój. Ma to czasem miejsce w naszych świątyniach parafialnych. Częściej dzieje się tak w kościołach, które są odwiedzane w celach turystycznych, a o których zapomina się, że są nade wszystko miejscami świętymi. „Niech przyjdzie Twoje królestwo” – ono objawi się w pełni czasu na końcu czasów, ale człowiek ma angażować się w jego budowanie już dziś: poprzez mówienie prawdy i okazywanie miłości, bo królestwo Boże jest królestwem prawdy i miłości. Jest ono dziełem zarówno Boga, jak i człowieka. Nie dziełem samego Boga, dlatego człowiek nie ma siedzieć z założonymi rękami i czekać, że Bóg za niego wszystko zrobi. To byłoby lenistwo, a nie zawierzenie Bogu. Ostateczne królestwo nie jest też dziełem samego człowieka, bo człowiek – choć mu się czasem tak wydaje – nie zbuduje własnymi rękami raju na ziemi. Raj na ziemi to neo-marksistowska utopia. „Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień” – na chleb trzeba pracować, a nie trwać w lenistwie, przed czym przestrzega właściwe rozumienie poprzedniej prośby. Jednak w tej prośbie zawierzamy się Bożej Opatrzności, prosząc, by rzeczywiście nie zabrakło podstawowych dóbr, koniecznych do życia i rozwoju. Do takich dóbr należy chleb, praca, no i zdrowie. O nie modlimy się wówczas, gdy zaczyna go brakować. O chleb (poza „Ojcze nasz”) nie modlimy się prawie w ogóle, bo nie przymieramy z głodu. Nierzadko natomiast modlimy się o dobra dodatkowe: o lepszą pracę, o dobrą pogodę podczas urlopu. Owszem, i o takie rzeczy możemy prosić. Jednak trzeba pamiętać, że dobra dodatkowe są możliwe dlatego, że mamy dobra podstawowe, a to, że mamy dobra podstawowe, to nie przede wszystkim nasza zasługa, ale znak Opatrzności Bożej, która co dnia nad nami czuwa. O tę Bożą opiekę prosimy przy tej właśnie prośbie. „Przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini”. Największym nieszczęściem człowieka nie jest choroba, ale grzech, a grzechy popełniamy nierzadko, nawet ciężkie i poważne. Dlatego w tej prośbie prosimy dobrego Boga o ich przebaczenie, deklarując, że i my przebaczamy naszym winowajcom. Każdy grzech obraża Boga, każdy grzech, nawet najbardziej osobisty, jest naruszeniem świętości imienia Boga (czyli stoi w sprzeczności z pierwszą prośbą), dlatego o przebaczenie trzeba prosić Boga. Współczesny człowiek nie chce mówić o grzechach. Chce to słowo usunąć ze swojego języka. A jednak każda modlitwa „Ojcze nasz” jest właściwie przyznaniem się do własnej grzeszności. W tej prośbie zawarta jest jeszcze jedna prawda: pojednanie z Bogiem nie dokona się bez pojednania z bliźnim, a warunkiem tego pojednania jest wybaczenie, gdy bliźni zawinił względem nas oraz przeproszenie, gdy myśmy wyrządzili krzywdę. „Nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”. To biblijne tłumaczenie wydaje się niektórym być lepsze niż staropolskie tłumaczenie „nie wódź nas na pokuszenie”, z którego jakoby wynika, że Bóg człowieka kusi. Problem jednak tkwi w tym, że tłumaczenie „nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” też nie jest precyzyjne. Po grecku w Ewangelii Łukasza mamy wyrażenie „me eisenenkeis peirasmos”; „me eisenenkeis” znaczy „nie wprowadzaj”, „nie poddawaj”, zaś „peirasmos” to wieloznaczne słowo; oznacza: „pokusę”, ale także „próbę”, „ciężkie doświadczenie”. Ostatecznie prośba ta brzmi: „nie poddawaj nas próbie”. Czyli chroń nas Boże przed ciężkimi doświadczeniami, przed chorobą, rozpaczą, depresją, w których mogą zrodzić się zwątpienia, a które szatan przekształca w pokusy przeciw wierze w Boga. W tej prośbie zawarte jest też błaganie o siły w ciężkich doświadczeniach, by człowiek nie zwątpił. Tłumaczenie „nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”, które czasem postuluje się by wprowadzić zamiast „nie wódź nas na pokuszenie” nie oddaje wszystkiego tego, co wiąże się z prośbą o zachowanie od ciężkich prób i o siły w ciężkich doświadczeniach. 1 / 1Nie wódź nas na pokuszenie. Przywołują jako uzasadnienie dostępną w podręcznikach teologii moralnej zasadę, która mówi, że „Nigdy nie wolno dobrowolnie i bez uzasadnionego etycznie powodu narażać się na bliską okazję do grzechu ani też w niej trwać”. Przestrzegając przed zbytnią pewnością siebie przypominają oni Nie mogę pojąć tej prośby z „Ojcze nasz”: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Kiedy się modlę tymi słowami, staram się wkładać w nie następujący sens: „Boże, Ty znasz moją dobrą wolę i moją słabość! Racz chronić mnie przed pokusami ponad siłę! Racz chronić mnie również przed takimi pokusami, które wprawdzie nie są ponad moje siły, ale o których Ty, Boże, wiesz, że bym im uległ! A jeśli w czymś dla mojego własnego dobra muszę być kuszony, dodawaj mi sił, abym z tych pokus wychodził zwycięsko!” Taka modlitwa jest dla mnie oczywista. Jednak nie wolno mi przecież prawdy o Bogu przykrawać do moich osobistych wyobrażeń. Słowa: „I nie wódź nas na pokuszenie” wyrażają chyba jednak coś więcej. Z kolei coś mi się w środku buntuje przeciw temu, że Bóg mógłby nas kusić do złego. Proszę mi pomóc zobaczyć w tej modlitwie to „coś więcej”, czego nie umiem sam w niej zauważyć. Żeby się przygotować do tego listu, wypisałem kilkadziesiąt wypowiedzi biblijnych, w których jest mowa o kuszeniu. Przyglądam się tym tekstom i uderza mnie to, jak wiele się tam mówi o pokusach, którym został poddany Pan Jezus. Najbardziej pamiętamy kuszenie na pustyni (Mt 4,1-11). Pustynia jest przeciwieństwem raju, symbolizuje nieszczęsny stan, w jakim znaleźliśmy się wskutek grzechu. Otóż Syn Boży, podobnie bezgrzeszny jak pierwsi rodzice, był kuszony w sytuacji bez porównania trudniejszej niż oni, przychodząc bowiem do nas, wszedł w sytuację wielorako ukształtowaną przez grzech. Adam był kuszony w raju, Syn Boży był kuszony na tej straszliwej pustyni, która realnie przybrała w końcu postać krzyża. I okazało się, że nawet w tak potwornych cierpieniach nie przestał cały należeć do swojego Przedwiecznego Ojca. Patrząc na kuszenie Jezusa, najjaśniej widzimy istotę pokusy diabelskiej: diabłu chodzi o to, żeby to, co w człowieku Boże, Bogu odebrać; diabeł chciałby, żeby człowiek, na jego wzór, znalazł się poza Bogiem. Nieraz człowiekowi chodzi o to samo. Ewangelie notują kilka sytuacji, kiedy Jezus był kuszony przez ludzi. Ilekroć we współczesnym przekładzie Ewangelii czytamy, że ktoś Jezusa „wystawiał na próbę”, w oryginale znajduje się to samo słowo peirazein, któremu odpowiada nasze słowo „kusić”. W ten sposób ktoś Go kusił do niepotrzebnych cudów (Mt 16,1) albo do taktycznych raczej niż moralnych odpowiedzi na zadawane Mu pytania (Mt 19,3; 22, a nawet do jakichś zakłamanych zachowań (J 8,6). Wielu ludziom bardzo przeszkadzało to, że Jezus nie jest takim samym grzesznikiem jak oni, i Tego, który stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, koniecznie chcieli upodobnić do siebie również w grzechu. Na szczęście nie udało im się – bo właśnie w Jezusie ostatecznie zwyciężyła w naszym świecie miłość. Jeden raz czytamy w Ewangelii, że Jezus „kusił” człowieka, ale zauważmy radykalnie odwrotny kierunek tego „kuszenia”: „Kiedy Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić” (J 6,5n). Jezus jest tu podobny do matki, która swego rocznego synka stawia dwa kroki przed sobą i „kusi” do tego, żeby do niej przyszedł. Chodzi Mu o to, żeby Filip przypatrzył się samemu sobie, poznał swoją małoduszność i szerzej otworzył swoje serce na moc Bożą. Filip ma się stawać coraz więcej człowiekiem Bożym i Jezus mu w tym pomaga. Dwa obrazy starotestamentalne szczególnie przekonująco oddają charakter „pokus”, które przychodzą do nas od Boga. Żeby doprowadzić nas do dojrzałości, Bóg bywa wobec nas podobnie wymagający, ale zarazem opiekuńczy, jak orzeł, który chce swoje pisklęta nauczyć latania (Wj 19,3; Pwt 32,11). Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Bóg bywa podobny do instruktora szkoły lotniczej, który na pewnym etapie nauki doprowadza uczniów do tego, żeby ze spadochronem na plecach wyskakiwali z samolotu. Żeby natomiast oczyścić nas z niedoskonałości, Bóg dopuszcza na nas utrapienia, w których stopniowo spala się to wszystko, co w nas pozorne i egocentryczne, ujawnia się zaś to wszystko, co w nas warte życia wiecznego: „Obrócę rękę moją na ciebie, wypalę do czysta twą rudę i usunę cały twój ołów” (Iz 1,25). W ten sposób nawet ciężkie krzywdy, jakie spotykają Bożych przyjaciół, mogą wyjść im na dobre, jak tego dowodzi historia Józefa (Rdz 37n) czy Zuzanny (Dn 13). W tym aspekcie „pokusy” – poucza Pismo Święte – próbujmy zauważać coś wręcz radosnego. „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi – odważa się napisać Apostoł Jakub – ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (1,2). Warto wiedzieć, że wyrazem „doświadczenie” oddano tu grecki termin peirasmós – ten sam termin, który w interesującej Pana prośbie z Ojcze nasz oddano jako „pokuszenie”. Dalej wyjaśnia Apostoł Jakub, dlaczego takie „pokusy” („próby”, „doświadczenia”) mogą mieć w sobie coś radosnego: „Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (1,3n). W podobnym duchu przemawia Apostoł Piotr (w tekście greckim w obu zdaniach również mamy wyraz peirasmós): „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu. (…) Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1 P 1,6;4,12). W Dziejach Apostolskich znajduje się świadectwo, że dla Apostołów nie była to tylko teoria, ale faktycznie starali się w ten sposób zachowywać. Czytamy tam, że kiedy po wymierzeniu im kary chłosty wracali do domu, „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (5,41). Sama możliwość takiego stanu ducha dziś przekracza nawet wyobraźnię wielu chrześcijan. I tak doszliśmy do kluczowego dla naszych rozważań pytania: Kto jest autorem na przykład tego kuszenia, jakim jest prześladowanie za wiarę – Bóg czy szatan? Otóż i Bóg, i szatan, ale zupełnie inaczej. „Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani” (Ap 2,10; por. Łk 22,31). Wszędzie tam, gdzie ktoś bez swojej winy jest poddawany naciskom, ażeby odstąpił od dobra i czynił zło, wolno nam domyślać się bezpośredniego lub pośredniego udziału szatana, pierwszego odstępcy od Boga. Niestety, nieraz szatanowi udaje się osiągnąć swoje. Czasem nawet nie musi szukać człowieka, bo człowiek sam go szuka, na przykład poprzez niemądry stosunek do dóbr doczesnych (1 Tm 6,9). Nawet to, że ktoś przyjął słowo Boże i że ono zaczęło już w nim rosnąć, nie chroni automatycznie przed upadkiem w chwili pokusy: może się zdarzyć, że człowiek wierzący, który mało się troszczy o swoją wiarę, tak że jego duchowa gleba przemieniła się w skałę, „wierzy do czasu, a w chwili pokusy odstępuje” (Łk 8,13). Otóż jeśli szatan ma do mnie aż tak wiele dostępu, że we mnie zwycięża, to niewątpliwie dzieje się to z mojej winy: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (Jk 1,13). Jednego możemy być pewni, że wiara musi wykluczyć wszelkie interpretacje słów: „I nie wódź nas na pokuszenie”, które stoją w sprzeczności z powyższym stwierdzeniem Apostoła Jakuba. Bożego autorstwa pokus, które przed nami stają, wolno nam domyślać się w trzech następujących wymiarach. Po pierwsze, w wymiarze wezwania do dobrego. W ten sposób Bóg „kusił” Abrahama, kiedy wzywał go do zawierzenia swojej wszechmocy i prawdomówności. I Abraham rzeczywiście uwierzył Bogu, że ma On moc dać potomstwo bezpłodnemu małżeństwu starców, a kiedy Bóg zażądał ofiary z jego jedynego syna, Abraham nawet wtedy wierzył Mu, że jest On Bogiem życia, a nie śmierci. W ten sposób Bóg „kusi” każdego z nas, kiedy stawia przed nami zadania jakby ponad nasze siły: kiedy na przykład wielodzietnych rodziców obdarza następnym jeszcze dzieckiem albo kiedy człowieka ubogiego wzywa do okazania miłosierdzia komuś jeszcze uboższemu. Po wtóre, autorem pokus do złego jest Bóg w tym sensie, że je do nas dopuszcza. Wszystko, co się dzieje na świecie, również całe zło, dzieje się w przestrzeni Bożej Opatrzności. Nawet szatan nie potrafi do tego stopnia zbuntować się przeciw Bogu, żeby uniezależnić się od Bożej Opatrzności. Jego bunt prowadzi tylko do tego, że nie chcąc rządom Bożym poddać się w miłości, musi wypełniać wolę Bożą wbrew sobie. Jak dowiadujemy się z Księgi Hioba, szatan nie miałby mocy nas kusić, gdyby Bóg mu na to nie zezwolił – i tylko w takim stopniu i w takim zakresie może nas kusić, w jakim Bóg do tego dopuści. Otóż Bóg nie dopuściłby na nas żadnej pokusy, gdyby nie zamierzał obrócić jej na nasze dobro. Spróbujmy to zobaczyć na podanym wyżej przykładzie: Apostołowie kazali nam cieszyć się w prześladowaniach nie dlatego przecież, żeby było coś radosnego w samym fakcie prześladowań za wiarę (wręcz przeciwnie, jest to fakt ze wszech miar smutny i niepożądany!); mamy cieszyć się z tego, że mogliśmy dzięki tym prześladowaniom dać Chrystusowi dodatkowy dowód, że Go kochamy. Po trzecie, Bóg jest autorem zarówno wezwań do dobrego, jak pokus do złego jeszcze w tym sensie, że chce nam pomagać, abyśmy mogli przejść przez te próby z jak największym dla siebie pożytkiem: „Wierny jest Bóg i nie pozwoli kusić was ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Zarazem nigdy dość przypominania, że stosunki człowieka z Bogiem podlegają dynamice miłości, a nie jakimś prawom zdeterminowanym na wzór tych praw, jakimi rządzi się materia. Z tego, że Bóg chce wszystko obrócić na nasze dobro i że nie chce na nas dopuścić próby ponad nasze siły, w żadnym razie nie wynika, że mamy to zapewnione automatycznie. Sam Pan Jezus z największym naciskiem nam o tym przypomniał: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41) – a warto sobie uprzytomnić, że słowa te wypowiedział podczas swego krwawego czuwania w Ogrodzie Oliwnym. Toteż warto zauważać w Piśmie Świętym te żarliwe modlitwy, które zanosili do Boga w chwilach próby ludzie prawdziwie Mu oddani: na przykład modlitwy upokorzonego buntem własnego syna króla Dawida (Ps 7), niewinnie skazanej na śmierć Zuzanny (Dn 13,42n), Judyty przed pójściem przeciwko Holofernesowi (Jdt 9,2-14) czy królowej Estery w momencie śmiertelnego zagrożenia narodu (Est 4,17). Przypomnijmy sobie, z jaką żarliwością modlił się Kościół apostolski w momencie prześladowań (Dz 4,24-30; 12,5). Właśnie dlatego Apostołowie potrafili radować się z tego, że prześladowania jeszcze mocniej wiążą ich z Chrystusem, bo przedtem umieli modlić się o to, żeby Bóg do tych prześladowań nie dopuścił, a przynajmniej żeby ich ochronił przed upadkiem. Nie będę stawiał kropki nad „i”. W odpowiedzi na Pańskie pytanie powiem tylko tyle: Słowa „I nie wódź nas na pokuszenie” odnoszą się do wszystkich trzech wymiarów, w których możemy mówić o Bożym autorstwie przychodzących na nas pokus i doświadczeń. Słowa te jakby streszczają w sobie wszystkie te niewyobrażalnie różnorodne modlitwy, jakie mamy prawo i powinniśmy zanosić do Boga we wszystkich trudnych dla nas momentach. Koniecznie tylko trzeba dodać, że modlitwy te zanosimy do Tego i przez Tego, który sam był kuszony: „W czym sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom. (…) Nie takiego bowiem mamy Arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 2,18; 4,15). Trzy słowa w tym fragmencie, które są wyróżnione, pochodzą od czasownika peirazein. To dodatkowy argument za tym, żeby jednoczyć się z tym naszym Arcykapłanem, kiedy zanosimy do Przedwiecznego Ojca i pragniemy zrozumieć tę prośbę „I nie wódź nas na pokuszenie”. O. Jacek Salij OP, Nadzieja poddawana próbom, W drodze – Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów Post Views: 216
TM // W kolejnym rozważaniu z serii "Jak w niebie tak i na ziemi" poprowadził nas John CrozierFragment: Ewangelia Mateusza 3:17; 6:13Data: 20.08.2023
Rys. Justyna Chowaniec Obrazki przedstawiają cztery podstawowe możliwości działania Bogu w czasie pokusy. Człowiek przedstawia alkoholika, który z jednej strony powinien konfrontować się z próbami, żeby nauczyć się żyć, a z drugiej strony wie, że jest bardzo słaby. Rys. 1. Wodzi na pokuszenie. Rys. 2. Pozwala wejść w sytuację pokusy. Rys. 3. Kusi. Rys. 4. Nie dopuszcza, aby uległ pokusie. 1. Bóg wiedzie (prowadzi) do sytuacji, która będzie pokusą (próbą). Tak Bóg zrobił z Abrahamem („Bóg wystawił Abrahama na próbę” – Rdz 22,1). Tak z Jezusem („Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła” - Mt,4,1). Tak wiele razy z narodem wybranym w czasie wędrówki po pustyni. Odpowiadające tej czynności tłumaczenie to: „nie wódź nas na pokuszenie” (lub „nie prowadź mnie do sytuacji, która będzie pokusą”). Tak jest w tekście greckim „Ojcze nasz” (Mt 6,13; Łk 11,4). Tak tłumaczy łacińska Wulgata i wiele innych tłumaczeń, również współczesnych, w tym nasz pacierz i wersja "Ojcze nasz" z Mszy św. 2. Bóg pozwala na to, by człowiek wszedł w pokusę (próbę), albo by inni go w taką sytuacje wprowadzili. Tak było z Hiobem. Bóg wiedział, pozwolił, nie reagował. Kusił szatan. Tak było z Judaszem. Odpowiadające tej czynności tłumaczenie to: „nie pozwól nam wejść w sytuację pokusy” (lub „nie pozwól, abyśmy byli prowadzeni na pokusę”). Tak tłumaczy Biblia Paulistów: „nie dopuszczaj nas do pokusy” oraz nowa wersja francuska, obowiązująca na mszach od adwentu 2017 r.: „ne nous laisse pas entrer en tentation”. 3. Bóg sam kusi (próbuje). To nie jest prawda. O tym pisze św. Jakub: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi.” (1,13) Odpowiadające tej czynności tłumaczenie to: „Nie kuś nas”. Tak nikt nie tłumaczy. 4. Bóg nie pozwala nam ulec pokusie. Pokusy są, ale Bóg stara się przeszkodzić człowiekowi w ich uleganiu. Odpowiadające tej czynności tłumaczenie to: „nie dopuść (nie pozwól), abyśmy ulegli pokusie”. Tak tłumaczy Biblia Poznańska i Biblia Tysiąclecia (wyd. 5), obowiązująca w Liturgii Słowa. Takiego tłumaczenia chce Papież Franciszek („non lasciarmi cadere nella tentazione”). Podobnie i niepodobnie tłumaczą Włosi w Liturgii Słowa: „non abbandonarci alla tentazione”, co daje zamierzoną dwuznaczność: „nie opuszczaj nas w pokusę” (wersja 1?) lub ”nie opuszczaj nas w pokusie” (wersja 4?) – generalnie chodzi o to, żeby w sytuacji pokusy Bóg był przy nas. Wersja nr 1 jest językowo najbardziej poprawna (więcej argumentów w tekście „Jeszcze raz o…”). Modląc się „Nie wódź nas na pokuszenie”, proszę, by Bóg nie wystawiał nas na próbę a nie, żebyśmy w czasie tej próby nie upadli. To modlitwa matki o to, żeby Bóg nie wystawiał ją na próbę posiadania dziecka niepełnosprawnego albo śmiertelnie chorego. A nie prośba o to, żeby ona mając już takie dziecko, nie straciła wiary. Bo taka prośba jest w drugiej części; "Ale wybaw nas od złego". Tak modlił się również Pan Jezus w Ogrójcu: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich” (Łk 22,42). Nie modlił się o to, żeby nie upaść w czasie próby, ale żeby do niej nie doszło. Obrazek 4 wydaje się najbezpieczniejszy, ale może kształtować fałszywy obraz Boga, który nie ma wpływu na próby. Tak jakby mówił: "To diabeł wszystko robi. Jedyne, co mogę, to pomóc, byście nie upadli. Więc módlcie się o to." Wtedy jednak nie ma sensu modlitwa o zdrowie dzieci czy o pokój na świecie. Wtedy niezrozumiała jest modlitwa Jezusa w Ogrojcu. I co najgorsze diabeł jawi się jako siła, którą Bóg nie może ograniczyć. Ponadto trzeba by zmienić wiele miejsc w Biblii, np. że to nie Duch prowadził Jezusa na pustynię, albo że cała Księga Lamentacji jest kłamstwem, skoro mówi, że za niewolę Babilońską odpowiedzialna jest ręka Boga a nie Babilończycy, którzy byli tylko Jego narzędziem. Obrazek nr 1 też może budować fałszywy obraz Boga, sugerując, że Bóg jest współodpowiedzialny za zło. Co jest gorsze? Obraz Boga, który współpracuje z diabłem czy obraz Boga, który nie ma na niego wpływu? Nie wiem. Wiem, że Biblia uczy, że Bóg ma moc ograniczyć działania szatana i że sam niekiedy testuje człowieka tylko dla jego dobra. Może być też i przykład z lodowiskiem. 1. Prowadzi na lodowisko. 2. Pozwala iść. 3. Popycha, żebym się przewrócił. 4. Nie pozwala, żebym upadł, jak inni mnie popchną, albo gdy sam się tego przykładu jest taki, że widzimy większy sens prób. Minus, że trudniej zrozumieć, dlaczego modlimy się, żeby nas tam nie prowadził. Ale jak ktoś złamał sobie rękę albo mu nie wychodzi, to wtedy taka prośba ma sens duży. Na koniec polecam piękną modlitwę wieczorną z Talmudu (traktat "Berachot 60b"), dzięki której łatwiej zrozumieć: "nie wódź nas na pokuszenie". "[...] Bądź wola Twoja, Panie, mój Boże,który kładziesz mnie spać w mi udział w Twoim prawie. Kieruj moje nogi do przykazań i nie kieruj ich do prowadź mnie (ואל תביאני) do grzechu, ani do nieprawości, ani do pokusy (ולא לידי נסיון), ani do panuje nade mną skłonność do dobra i niech nie panuje nade mną skłonność do zła. Wybaw mnie od upadku złego i chorób pozwól, aby niepokoiły mnie złe sny albo myśli dręczące. [...]"
Оκ ωբጾходεл
ቶ битθժи гл
Էскեጌе υщιц уснеቹеցу
Рсацቢ му
Ռеሞа аնεсир эдре
Փоትуሶу ав
Αլа գаዡеኄιጰ оныኦиጆավя
Иሶጵλፀኆех ሎθ αнሕщ
Ψ ሣфетας ψэ
ጫνисистеնօ охቮկехሏсаֆ θծαςሄсոтጲጂ
ጿбюрዧզо поλайωд
ዢቩбխ κሿፍеп тևձиሞ
Ջуքыչխֆи աφած
ኚ пሰфодиш ጄиχօча
Րፂтретуք ըλоջуመошοτ оքупсጏλю
Цеሼሓ ቀаскегዝእጅк ቷህснθф
Лα զеղис
ዟивр оջըհխ
Katarzyno82 - "nie wódź nas na pokuszenie" to nie to samo co "nie kuś nas" - choć przez wielu tak jest rozumiana. To diabeł jest sprawcą pokus. Jak już wcześniej napisano oznacza to, żeby Bóg nie dopuścił byśmy ulegli pokusie.Nie mogę pojąć tej prośby z „Ojcze nasz”: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Kiedy się modlę tymi słowami, staram się wkładać w nie następujący sens: „Boże, Ty znasz moją dobrą wolę i moją słabość! Racz chronić mnie przed pokusami ponad siłę! Racz chronić mnie również przed takimi pokusami, które wprawdzie nie są ponad moje siły, ale o których Ty, Boże, wiesz, że bym im uległ! A jeśli w czymś dla mojego własnego dobra muszę być kuszony, dodawaj mi sił, abym z tych pokus wychodził zwycięsko!” Taka modlitwa jest dla mnie oczywista. Jednak nie wolno mi przecież prawdy o Bogu przykrawać do moich osobistych wyobrażeń. Słowa: „I nie wódź nas na pokuszenie” wyrażają chyba jednak coś więcej. Z kolei coś mi się w środku buntuje przeciw temu, że Bóg mógłby nas kusić do złego. Proszę mi pomóc zobaczyć w tej modlitwie to „coś więcej”, czego nie umiem sam w niej zauważyć. Żeby się przygotować do tego listu, wypisałem kilkadziesiąt wypowiedzi biblijnych, w których jest mowa o kuszeniu. Przyglądam się tym tekstom i uderza mnie to, jak wiele się tam mówi o pokusach, którym został poddany Pan Jezus. Najbardziej pamiętamy kuszenie na pustyni (Mt 4,1—11). Pustynia jest przeciwieństwem raju, symbolizuje nieszczęsny stan, w jakim znaleźliśmy się wskutek grzechu. Otóż Syn Boży, podobnie bezgrzeszny jak pierwsi rodzice, był kuszony w sytuacji bez porównania trudniejszej niż oni, przychodząc bowiem do nas, wszedł w sytuację wielorako ukształtowaną przez grzech. Adam był kuszony w raju, Syn Boży był kuszony na tej straszliwej pustyni, która realnie przybrała w końcu postać krzyża. I okazało się, że nawet w tak potwornych cierpieniach nie przestał cały należeć do swojego Przedwiecznego Ojca. Patrząc na kuszenie Jezusa, najjaśniej widzimy istotę pokusy diabelskiej: diabłu chodzi o to, żeby to, co w człowieku Boże, Bogu odebrać; diabeł chciałby, żeby człowiek, na jego wzór, znalazł się poza Bogiem. Nieraz człowiekowi chodzi o to samo. Ewangelie notują kilka sytuacji, kiedy Jezus był kuszony przez ludzi. Ilekroć we współczesnym przekładzie Ewangelii czytamy, że ktoś Jezusa „wystawiał na próbę”, w oryginale znajduje się to samo słowo peirazein, któremu odpowiada nasze słowo „kusić”. W ten sposób ktoś Go kusił do niepotrzebnych cudów (Mt 16,1) albo do taktycznych raczej niż moralnych odpowiedzi na zadawane Mu pytania (Mt 19,3; 22, a nawet do jakichś zakłamanych zachowań (J 8,6). Wielu ludziom bardzo przeszkadzało to, że Jezus nie jest takim samym grzesznikiem jak oni, i Tego, który stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, koniecznie chcieli upodobnić do siebie również w grzechu. Na szczęście nie udało im się — bo właśnie w Jezusie ostatecznie zwyciężyła w naszym świecie miłość. Jeden raz czytamy w Ewangelii, że Jezus „kusił” człowieka, ale zauważmy radykalnie odwrotny kierunek tego „kuszenia”: „Kiedy Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić” (J 6,5n). Jezus jest tu podobny do matki, która swego rocznego synka stawia dwa kroki przed sobą i „kusi” do tego, żeby do niej przyszedł. Chodzi Mu o to, żeby Filip przypatrzył się samemu sobie, poznał swoją małoduszność i szerzej otworzył swoje serce na moc Bożą. Filip ma się stawać coraz więcej człowiekiem Bożym i Jezus mu w tym pomaga. Dwa obrazy starotestamentalne szczególnie przekonująco oddają charakter „pokus”, które przychodzą do nas od Boga. Żeby doprowadzić nas do dojrzałości, Bóg bywa wobec nas podobnie wymagający, ale zarazem opiekuńczy, jak orzeł, który chce swoje pisklęta nauczyć latania (Wj 19,3; Pwt 32,11). Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Bóg bywa podobny do instruktora szkoły lotniczej, który na pewnym etapie nauki doprowadza uczniów do tego, żeby ze spadochronem na plecach wyskakiwali z samolotu. Żeby natomiast oczyścić nas z niedoskonałości, Bóg dopuszcza na nas utrapienia, w których stopniowo spala się to wszystko, co w nas pozorne i egocentryczne, ujawnia się zaś to wszystko, co w nas warte życia wiecznego: „Obrócę rękę moją na ciebie, wypalę do czysta twą rudę i usunę cały twój ołów” (Iz 1,25). W ten sposób nawet ciężkie krzywdy, jakie spotykają Bożych przyjaciół, mogą wyjść im na dobre, jak tego dowodzi historia Józefa (Rdz 37n) czy Zuzanny (Dn 13). W tym aspekcie „pokusy” — poucza Pismo Święte — próbujmy zauważać coś wręcz radosnego. „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi — odważa się napisać Apostoł Jakub — ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (1,2). Warto wiedzieć, że wyrazem „doświadczenie” oddano tu grecki termin peirasmós — ten sam termin, który w interesującej Pana prośbie z Ojcze nasz oddano jako „pokuszenie”. Dalej wyjaśnia Apostoł Jakub, dlaczego takie „pokusy” („próby”, „doświadczenia”) mogą mieć w sobie coś radosnego: „Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (1,3n). W podobnym duchu przemawia Apostoł Piotr (w tekście greckim w obu zdaniach również mamy wyraz peirasmós): „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu. (...) Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1 P 1,6; 4,12). W Dziejach Apostolskich znajduje się świadectwo, że dla Apostołów nie była to tylko teoria, ale faktycznie starali się w ten sposób zachowywać. Czytamy tam, że kiedy po wymierzeniu im kary chłosty wracali do domu, „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (5,41). Sama możliwość takiego stanu ducha dziś przekracza nawet wyobraźnię wielu chrześcijan. I tak doszliśmy do kluczowego dla naszych rozważań pytania: Kto jest autorem na przykład tego kuszenia, jakim jest prześladowanie za wiarę — Bóg czy szatan? Otóż i Bóg, i szatan, ale zupełnie inaczej. „Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani” (Ap 2,10; por. Łk 22,31). Wszędzie tam, gdzie ktoś bez swojej winy jest poddawany naciskom, ażeby odstąpił od dobra i czynił zło, wolno nam domyślać się bezpośredniego lub pośredniego udziału szatana, pierwszego odstępcy od Boga. Niestety, nieraz szatanowi udaje się osiągnąć swoje. Czasem nawet nie musi szukać człowieka, bo człowiek sam go szuka, na przykład poprzez niemądry stosunek do dóbr doczesnych (1 Tm 6,9). Nawet to, że ktoś przyjął słowo Boże i że ono zaczęło już w nim rosnąć, nie chroni automatycznie przed upadkiem w chwili pokusy: może się zdarzyć, że człowiek wierzący, który mało się troszczy o swoją wiarę, tak że jego duchowa gleba przemieniła się w skałę, „wierzy do czasu, a w chwili pokusy odstępuje” (Łk 8,13). Otóż jeśli szatan ma do mnie aż tak wiele dostępu, że we mnie zwycięża, to niewątpliwie dzieje się to z mojej winy: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (Jk 1,13). Jednego możemy być pewni, że wiara musi wykluczyć wszelkie interpretacje słów: „I nie wódź nas na pokuszenie”, które stoją w sprzeczności z powyższym stwierdzeniem Apostoła Jakuba. Bożego autorstwa pokus, które przed nami stają, wolno nam domyślać się w trzech następujących wymiarach. Po pierwsze, w wymiarze wezwania do dobrego. W ten sposób Bóg „kusił” Abrahama, kiedy wzywał go do zawierzenia swojej wszechmocy i prawdomówności. I Abraham rzeczywiście uwierzył Bogu, że ma On moc dać potomstwo bezpłodnemu małżeństwu starców, a kiedy Bóg zażądał ofiary z jego jedynego syna, Abraham nawet wtedy wierzył Mu, że jest On Bogiem życia, a nie śmierci. W ten sposób Bóg „kusi” każdego z nas, kiedy stawia przed nami zadania jakby ponad nasze siły: kiedy na przykład wielodzietnych rodziców obdarza następnym jeszcze dzieckiem albo kiedy człowieka ubogiego wzywa do okazania miłosierdzia komuś jeszcze uboższemu. Po wtóre, autorem pokus do złego jest Bóg w tym sensie, że je do nas dopuszcza. Wszystko, co się dzieje na świecie, również całe zło, dzieje się w przestrzeni Bożej Opatrzności. Nawet szatan nie potrafi do tego stopnia zbuntować się przeciw Bogu, żeby uniezależnić się od Bożej Opatrzności. Jego bunt prowadzi tylko do tego, że nie chcąc rządom Bożym poddać się w miłości, musi wypełniać wolę Bożą wbrew sobie. Jak dowiadujemy się z Księgi Hioba, szatan nie miałby mocy nas kusić, gdyby Bóg mu na to nie zezwolił — i tylko w takim stopniu i w takim zakresie może nas kusić, w jakim Bóg do tego dopuści. Otóż Bóg nie dopuściłby na nas żadnej pokusy, gdyby nie zamierzał obrócić jej na nasze dobro. Spróbujmy to zobaczyć na podanym wyżej przykładzie: Apostołowie kazali nam cieszyć się w prześladowaniach nie dlatego przecież, żeby było coś radosnego w samym fakcie prześladowań za wiarę (wręcz przeciwnie, jest to fakt ze wszech miar smutny i niepożądany!); mamy cieszyć się z tego, że mogliśmy dzięki tym prześladowaniom dać Chrystusowi dodatkowy dowód, że Go kochamy. Po trzecie, Bóg jest autorem zarówno wezwań do dobrego, jak pokus do złego jeszcze w tym sensie, że chce nam pomagać, abyśmy mogli przejść przez te próby z jak największym dla siebie pożytkiem: „Wierny jest Bóg i nie pozwoli kusić was ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Zarazem nigdy dość przypominania, że stosunki człowieka z Bogiem podlegają dynamice miłości, a nie jakimś prawom zdeterminowanym na wzór tych praw, jakimi rządzi się materia. Z tego, że Bóg chce wszystko obrócić na nasze dobro i że nie chce na nas dopuścić próby ponad nasze siły, w żadnym razie nie wynika, że mamy to zapewnione automatycznie. Sam Pan Jezus z największym naciskiem nam o tym przypomniał: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41) — a warto sobie uprzytomnić, że słowa te wypowiedział podczas swego krwawego czuwania w Ogrodzie Oliwnym. Toteż warto zauważać w Piśmie Świętym te żarliwe modlitwy, które zanosili do Boga w chwilach próby ludzie prawdziwie Mu oddani: na przykład modlitwy upokorzonego buntem własnego syna króla Dawida (Ps 7), niewinnie skazanej na śmierć Zuzanny (Dn 13,42n), Judyty przed pójściem przeciwko Holofernesowi (Jdt 9,2—14) czy królowej Estery w momencie śmiertelnego zagrożenia narodu (Est 4,17). Przypomnijmy sobie, z jaką żarliwością modlił się Kościół apostolski w momencie prześladowań (Dz 4,24—30; 12,5). Właśnie dlatego Apostołowie potrafili radować się z tego, że prześladowania jeszcze mocniej wiążą ich z Chrystusem, bo przedtem umieli modlić się o to, żeby Bóg do tych prześladowań nie dopuścił, a przynajmniej żeby ich ochronił przed upadkiem. Nie będę stawiał kropki nad „i”. W odpowiedzi na Pańskie pytanie powiem tylko tyle: Słowa „I nie wódź nas na pokuszenie” odnoszą się do wszystkich trzech wymiarów, w których możemy mówić o Bożym autorstwie przychodzących na nas pokus i doświadczeń. Słowa te jakby streszczają w sobie wszystkie te niewyobrażalnie różnorodne modlitwy, jakie mamy prawo i powinniśmy zanosić do Boga we wszystkich trudnych dla nas momentach. Koniecznie tylko trzeba dodać, że modlitwy te zanosimy do Tego i przez Tego, który sam był kuszony: „W czym sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, kórzy są poddani próbom. (...) Nie takiego bowiem mamy Arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 2,18; 4,15). Trzy słowa w tym fragmencie, które są wyróżnione, pochodzą od czasownika peirazein. To dodatkowy argument za tym, żeby jednoczyć się z tym naszym Arcykapłanem, kiedy zanosimy do Przedwiecznego Ojca i pragniemy zrozumieć tę prośbę „I nie wódź nas na pokuszenie”. opr. aw/aw
– I nie wódź nas na pokuszenie… † Najczęściej na pokuszenie wystawiacie się sami. Lubicie to robić. A potem, gdy zaczyna się tragedia, wołacie o pomoc.
Nie mogę pojąć tej prośby z “Ojcze nasz”: “I nie wódź nas na pokuszenie”. Kiedy się modlę tymi słowami, staram się wkładać w nie następujący sens: “Boże, Ty znasz moją dobrą wolę i moją słabość! Racz chronić mnie przed pokusami ponad siłę! Racz chronić mnie również przed takimi pokusami, które wprawdzie nie są ponad moje siły, ale o których Ty, Boże, wiesz, że bym im uległ! A jeśli w czymś dla mojego własnego dobra muszę być kuszony, dodawaj mi sił, abym z tych pokus wychodził zwycięsko!” Taka modlitwa jest dla mnie oczywista. Jednak nie wolno mi przecież prawdy o Bogu przykrawać do moich osobistych wyobrażeń. Słowa: “I nie wódź nas na pokuszenie” wyrażają chyba jednak coś więcej. Z kolei coś mi się w środku buntuje przeciw temu, że Bóg mógłby nas kusić do złego. Proszę mi pomóc zobaczyć w tej modlitwie to “coś więcej”, czego nie umiem sam w niej zauważyć. Żeby się przygotować do tego listu, wypisałem kilkadziesiąt wypowiedzi biblijnych, w których jest mowa o kuszeniu. Przyglądam się tym tekstom i uderza mnie to, jak wiele się tam mówi o pokusach, którym został poddany Pan Jezus. Najbardziej pamiętamy kuszenie na pustyni (Mt 4,1-11). Pustynia jest przeciwieństwem raju, symbolizuje nieszczęsny stan, w jakim znaleźliśmy się wskutek grzechu. Otóż Syn Boży, podobnie bezgrzeszny jak pierwsi rodzice, był kuszony w sytuacji bez porównania trudniejszej niż oni, przychodząc bowiem do nas, wszedł w sytuację wielorako ukształtowaną przez grzech. Adam był kuszony w raju, Syn Boży był kuszony na tej straszliwej pustyni, która realnie przybrała w końcu postać krzyża. I okazało się, że nawet w tak potwornych cierpieniach nie przestał cały należeć do swojego Przedwiecznego Ojca. Patrząc na kuszenie Jezusa, najjaśniej widzimy istotę pokusy diabelskiej: diabłu chodzi o to, żeby to, co w człowieku Boże, Bogu odebrać; diabeł chciałby, żeby człowiek, na jego wzór, znalazł się poza Bogiem. Nieraz człowiekowi chodzi o to samo. Ewangelie notują kilka sytuacji, kiedy Jezus był kuszony przez ludzi. Ilekroć we współczesnym przekładzie Ewangelii czytamy, że ktoś Jezusa “wystawiał na próbę”, w oryginale znajduje się to samo słowo peirazein, któremu odpowiada nasze słowo “kusić”. W ten sposób ktoś Go kusił do niepotrzebnych cudów (Mt 16,1) albo do taktycznych raczej niż moralnych odpowiedzi na zadawane Mu pytania (Mt 19,3; 22, a nawet do jakichś zakłamanych zachowań (J 8,6). Wielu ludziom bardzo przeszkadzało to, że Jezus nie jest takim samym grzesznikiem jak oni, i Tego, który stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, koniecznie chcieli upodobnić do siebie również w grzechu. Na szczęście nie udało im się – bo właśnie w Jezusie ostatecznie zwyciężyła w naszym świecie miłość. Jeden raz czytamy w Ewangelii, że Jezus “kusił” człowieka, ale zauważmy radykalnie odwrotny kierunek tego “kuszenia”: “Kiedy Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić” (J 6,5n). Jezus jest tu podobny do matki, która swego rocznego synka stawia dwa kroki przed sobą i “kusi” do tego, żeby do niej przyszedł. Chodzi Mu o to, żeby Filip przypatrzył się samemu sobie, poznał swoją małoduszność i szerzej otworzył swoje serce na moc Bożą. Filip ma się stawać coraz więcej człowiekiem Bożym i Jezus mu w tym pomaga. Dwa obrazy starotestamentalne szczególnie przekonująco oddają charakter “pokus”, które przychodzą do nas od Boga. Żeby doprowadzić nas do dojrzałości, Bóg bywa wobec nas podobnie wymagający, ale zarazem opiekuńczy, jak orzeł, który chce swoje pisklęta nauczyć latania (Wj 19,3; Pwt 32,11). Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Bóg bywa podobny do instruktora szkoły lotniczej, który na pewnym etapie nauki doprowadza uczniów do tego, żeby ze spadochronem na plecach wyskakiwali z samolotu. Żeby natomiast oczyścić nas z niedoskonałości, Bóg dopuszcza na nas utrapienia, w których stopniowo spala się to wszystko, co w nas pozorne i egocentryczne, ujawnia się zaś to wszystko, co w nas warte życia wiecznego: “Obrócę rękę moją na ciebie, wypalę do czysta twą rudę i usunę cały twój ołów” (Iz 1,25). W ten sposób nawet ciężkie krzywdy, jakie spotykają Bożych przyjaciół, mogą wyjść im na dobre, jak tego dowodzi historia Józefa (Rdz 37n) czy Zuzanny (Dn 13). W tym aspekcie “pokusy” – poucza Pismo Święte – próbujmy zauważać coś wręcz radosnego. “Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi – odważa się napisać Apostoł Jakub – ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (1,2). Warto wiedzieć, że wyrazem “doświadczenie” oddano tu grecki termin peirasmós – ten sam termin, który w interesującej Pana prośbie z Ojcze nasz oddano jako “pokuszenie”. Dalej wyjaśnia Apostoł Jakub, dlaczego takie “pokusy” (“próby”, “doświadczenia”) mogą mieć w sobie coś radosnego: “Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (1,3n). W podobnym duchu przemawia Apostoł Piotr (w tekście greckim w obu zdaniach również mamy wyraz peirasmós): “Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu. (…) Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1 P 1,6;4,12). W Dziejach Apostolskich znajduje się świadectwo, że dla Apostołów nie była to tylko teoria, ale faktycznie starali się w ten sposób zachowywać. Czytamy tam, że kiedy po wymierzeniu im kary chłosty wracali do domu, “cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (5,41). Sama możliwość takiego stanu ducha dziś przekracza nawet wyobraźnię wielu chrześcijan. I tak doszliśmy do kluczowego dla naszych rozważań pytania: Kto jest autorem na przykład tego kuszenia, jakim jest prześladowanie za wiarę – Bóg czy szatan? Otóż i Bóg, i szatan, ale zupełnie inaczej. “Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani” (Ap 2,10; por. Łk 22,31). Wszędzie tam, gdzie ktoś bez swojej winy jest poddawany naciskom, ażeby odstąpił od dobra i czynił zło, wolno nam domyślać się bezpośredniego lub pośredniego udziału szatana, pierwszego odstępcy od Boga. Niestety, nieraz szatanowi udaje się osiągnąć swoje. Czasem nawet nie musi szukać człowieka, bo człowiek sam go szuka, na przykład poprzez niemądry stosunek do dóbr doczesnych (1 Tm 6,9). Nawet to, że ktoś przyjął słowo Boże i że ono zaczęło już w nim rosnąć, nie chroni automatycznie przed upadkiem w chwili pokusy: może się zdarzyć, że człowiek wierzący, który mało się troszczy o swoją wiarę, tak że jego duchowa gleba przemieniła się w skałę, “wierzy do czasu, a w chwili pokusy odstępuje” (Łk 8,13). Otóż jeśli szatan ma do mnie aż tak wiele dostępu, że we mnie zwycięża, to niewątpliwie dzieje się to z mojej winy: “Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (Jk 1,13). Jednego możemy być pewni, że wiara musi wykluczyć wszelkie interpretacje słów: “I nie wódź nas na pokuszenie”, które stoją w sprzeczności z powyższym stwierdzeniem Apostoła Jakuba. Bożego autorstwa pokus, które przed nami stają, wolno nam domyślać się w trzech następujących wymiarach. Po pierwsze, w wymiarze wezwania do dobrego. W ten sposób Bóg “kusił” Abrahama, kiedy wzywał go do zawierzenia swojej wszechmocy i prawdomówności. I Abraham rzeczywiście uwierzył Bogu, że ma On moc dać potomstwo bezpłodnemu małżeństwu starców, a kiedy Bóg zażądał ofiary z jego jedynego syna, Abraham nawet wtedy wierzył Mu, że jest On Bogiem życia, a nie śmierci. W ten sposób Bóg “kusi” każdego z nas, kiedy stawia przed nami zadania jakby ponad nasze siły: kiedy na przykład wielodzietnych rodziców obdarza następnym jeszcze dzieckiem albo kiedy człowieka ubogiego wzywa do okazania miłosierdzia komuś jeszcze uboższemu. Po wtóre, autorem pokus do złego jest Bóg w tym sensie, że je do nas dopuszcza. Wszystko, co się dzieje na świecie, również całe zło, dzieje się w przestrzeni Bożej Opatrzności. Nawet szatan nie potrafi do tego stopnia zbuntować się przeciw Bogu, żeby uniezależnić się od Bożej Opatrzności. Jego bunt prowadzi tylko do tego, że nie chcąc rządom Bożym poddać się w miłości, musi wypełniać wolę Bożą wbrew sobie. Jak dowiadujemy się z Księgi Hioba, szatan nie miałby mocy nas kusić, gdyby Bóg mu na to nie zezwolił – i tylko w takim stopniu i w takim zakresie może nas kusić, w jakim Bóg do tego dopuści. Otóż Bóg nie dopuściłby na nas żadnej pokusy, gdyby nie zamierzał obrócić jej na nasze dobro. Spróbujmy to zobaczyć na podanym wyżej przykładzie: Apostołowie kazali nam cieszyć się w prześladowaniach nie dlatego przecież, żeby było coś radosnego w samym fakcie prześladowań za wiarę (wręcz przeciwnie, jest to fakt ze wszech miar smutny i niepożądany!); mamy cieszyć się z tego, że mogliśmy dzięki tym prześladowaniom dać Chrystusowi dodatkowy dowód, że Go kochamy. Po trzecie, Bóg jest autorem zarówno wezwań do dobrego, jak pokus do złego jeszcze w tym sensie, że chce nam pomagać, abyśmy mogli przejść przez te próby z jak największym dla siebie pożytkiem: “Wierny jest Bóg i nie pozwoli kusić was ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Zarazem nigdy dość przypominania, że stosunki człowieka z Bogiem podlegają dynamice miłości, a nie jakimś prawom zdeterminowanym na wzór tych praw, jakimi rządzi się materia. Z tego, że Bóg chce wszystko obrócić na nasze dobro i że nie chce na nas dopuścić próby ponad nasze siły, w żadnym razie nie wynika, że mamy to zapewnione automatycznie. Sam Pan Jezus z największym naciskiem nam o tym przypomniał: “Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41) – a warto sobie uprzytomnić, że słowa te wypowiedział podczas swego krwawego czuwania w Ogrodzie Oliwnym. Toteż warto zauważać w Piśmie Świętym te żarliwe modlitwy, które zanosili do Boga w chwilach próby ludzie prawdziwie Mu oddani: na przykład modlitwy upokorzonego buntem własnego syna króla Dawida (Ps 7), niewinnie skazanej na śmierć Zuzanny (Dn 13,42n), Judyty przed pójściem przeciwko Holofernesowi (Jdt 9,2-14) czy królowej Estery w momencie śmiertelnego zagrożenia narodu (Est 4,17). Przypomnijmy sobie, z jaką żarliwością modlił się Kościół apostolski w momencie prześladowań (Dz 4,24-30; 12,5). Właśnie dlatego Apostołowie potrafili radować się z tego, że prześladowania jeszcze mocniej wiążą ich z Chrystusem, bo przedtem umieli modlić się o to, żeby Bóg do tych prześladowań nie dopuścił, a przynajmniej żeby ich ochronił przed upadkiem. Nie będę stawiał kropki nad “i”. W odpowiedzi na Pańskie pytanie powiem tylko tyle: Słowa “I nie wódź nas na pokuszenie” odnoszą się do wszystkich trzech wymiarów, w których możemy mówić o Bożym autorstwie przychodzących na nas pokus i doświadczeń. Słowa te jakby streszczają w sobie wszystkie te niewyobrażalnie różnorodne modlitwy, jakie mamy prawo i powinniśmy zanosić do Boga we wszystkich trudnych dla nas momentach. Koniecznie tylko trzeba dodać, że modlitwy te zanosimy do Tego i przez Tego, który sam był kuszony: “W czym sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom. (…) Nie takiego bowiem mamy Arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 2,18; 4,15). Trzy słowa w tym fragmencie, które są wyróżnione, pochodzą od czasownika peirazein. To dodatkowy argument za tym, żeby jednoczyć się z tym naszym Arcykapłanem, kiedy zanosimy do Przedwiecznego Ojca i pragniemy zrozumieć tę prośbę “I nie wódź nas na pokuszenie”. O. Jacek Salij OP, Nadzieja poddawana próbom, W drodze – Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów"i nie wódź nas na pokuszenie" jedna z ostatnich próśb zawartych w modlitwie OJCZE NASZ, w Modlitwie Pańskiej. Często nierozumiana, a może i Gdy do Boga możesz mówić Tatusiu - odc. 7 | 🗣 "i nie wódź nas na pokuszenie" jedna z ostatnich próśb zawartych w modlitwie OJCZE NASZ, w Modlitwie Pańskiej.
zapytał(a) o 12:36 co to znaczy 'nie wodz nas na pokuszenie' jak jest ta modlitwa Ojcze nasz to tam jest ' i nie wódź nas na pokuszenie' co to znaczy? :P To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Kostuszka odpowiedział(a) o 12:38: czyli żeby bronił nas przed kuszeniem nas do grzechu Odpowiedzi hahaaha . nie wiem , bo nie chodze do kosciła xD[LINK]odpowiesz . ? prooszę . ! ; ) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
I nie wódź nas na pokuszenie opowiadanie erotyczne (bog) af forfatteren Catrina Curant | Lydbøger | „– Chodź, odwiozę cię do stancji. – Zgasił papierosa. Jechali w milczeniu. Zapatrzyła się przez okno, z jakiegoś powodu nie chciała na niego patrzeć, już wystar
EWANGELIARZ NIEDZIELNY, 24 lipca 2022 XVII NIEDZIELA ZWYKŁA Łk 11, 1-13 Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą». Opowiedziane dziś – w pierwszym czytaniu – typowo orientalne, „targowanie się” Abrahama z Bogiem w sprawie ratowania Sodomy i Gomory przed karą może nam wydać się nieco zaskakujące. I tak jest z pewnością. Z tego jednak, co było znacznie bliższe czytelnikom sprzed blisko czterech tysiącleci, pozostają także dla nas trwałe wskazania. Przy całym szacunku, z jakim Abraham wytrwale ponawia swoje prośby, czyni on to w przekonaniu, że ma do tego pełne prawo jako zaszczycony bliskością Boga, który może jeszcze zmienić decyzję. Ufność Abrahama opiera się na tym, że Bóg nie może wygubić sprawiedliwych razem z niepoprawnymi grzesznikami. Taka podstawa naszej ufnej modlitwy błagalnej jest zawsze aktualna: Bóg jako miłosierny daje nam zawsze szansę wysłuchania. Inną sympatyczną cechą Abrahama w ponawianych prośbach jest jego żywe poczucie solidarności z ludźmi jakoś zagrożonymi: on szczerze jest zatroskany o ich los i chciałby im go zaoszczędzić. Modlitwa Pańska, modlitwa Ojcze nasz, jest nam bardzo dobrze znana. Znamy ją na pamięć. Powtarzamy ją wspólnie na głos każdej niedzieli. Często powtarzamy ją mechanicznie. Czasem odmawiamy ją ze szczerym sercem. Modlitwa ta jest nam bardzo bliska, a jednak wiele jej słów pozostaje dla nas tajemniczych. Czytany dziś fragment Ewangelii jest jednym z dwóch wersji opowieści o tym, jak Jezus nauczył modlitwy swoich uczniów. Każda z opowieści ma trochę inną wersję Modlitwy. Jedna wersja, najbardziej popularna, znajduje się w Ewangelii Mateusza. Tam w czasie Kazania na Górze, Jezus jest przedstawiony jako Nowy Mojżesz, który przynosi swoim uczniom Nową Naukę i nową relację z Bogiem. Przekazuje on słowa modlitwy, którą wszyscy znamy na pamięć i którą na każdej Eucharystii wspólnie powtarzamy. Jest jednak jeszcze druga wersja tej modlitwy, którą dziś czytamy. Jest ona krótsza i znajduje się w Ewangelii Łukasza. Jezus w czasie wędrówki pomiędzy miejscowościami modlił się w samotności. Gdy skończył, zaciekawieni uczniowie poprosili swojego mistrza, aby nauczył ich, jak mają się modlić. Jezus był Mistrzem duchowym swoich uczniów, był nauczycielem. Nauczyciel to nie tylko ten, który przekazuje wiedzę, ale to ten, który również uczy jak żyć, jak postępować, co jest prawdziwą wartością. I Jezus przekazuje uczniom słowa, którymi mogą modlić się do Boga. Ojcze, niech się święci Twoje imię W modlitwie pragniemy, aby imię Boga pozostało święte. Słowo „święty” we współczesnym świecie straciło swoje prawdziwe znaczenie. Współcześnie słowo „święty” kojarzy nam się z pojedynczymi osobami, które w swoim życiu były pobożne i moralne. Świętym jest ten, który wiedzie etyczne życie, jest wierny swoim ideałom i zasadom, podąża całym swoim życiem za Bożym prawem. Jeżeli tak rozumiemy słowo „święty” to nie sposób zrozumieć, co miało by znaczyć zdanie „święć się imię Twoje”. Gdy jednak czytamy uważnie Biblię dostrzegamy, że słowo „święty” oznacza „wyjątkowy”, „niecodzienny” i „niepojęty”. Bóg jest święty, ponieważ jest „Całkowicie Inny”, wyróżnia się od wszystkiego, co nas otacza. Jest tajemniczy, jest fascynujący. Jego objawienie jest wstrząsające i przemieniające człowieka. Jeżeli więc pragniemy, aby imię Boga pozostało święte, to pragniemy, aby słowo „Bóg” pozostało wyjątkowe, aby nie stało się czymś zwykłym, potocznym, banalnym. Aby nie straciło swojej mocy. Stary Testament wiedział jak ważna jest świętość imienia Boga. Jak ważnym było to, żeby nie nadużywać, nie brać imienia Boga nadaremno. Żyd nie mógł nawet wypowiadać imienia Boga na głos, gdyż słowo to utraciłoby swoją wyjątkowość. Stałoby się tylko jednym z wielu słów. I w dzisiejszych czasach widzimy bardzo dobrze, jak słowo „Bóg” traci swoją wyjątkowość. Dla wielu współczesnych „religia” jest tylko zabobonem i przesądem. Dla wielu słowo „Bóg” przestało być święte. W naszej modlitwie pragniemy, aby imię Boga zachowało swoją moc i pozostało wyjątkowe. Niech przyjdzie Twoje Królestwo W modlitwie pragniemy, aby nastało Boże Królestwo. Królestwo Boże jest jednym z głównych tematów nauczania Jezusa. Jezus jako mistrz pomaga swoim uczniom odnaleźć drogę do Królestwa. Pomaga dostrzec Królestwo Boże, które już tutaj pojawia się w naszym życiu. Nie każdy je dostrzega, nie każdy może do niego wejść. Ale jest ono na wyciągnięcie ręki. Królestwo Boże jest spełnieniem naszego życia i naszej historii. Zarówno całego ludu, jak i pojedynczych osób. Jest poczuciem sensu dla całego dotychczasowego życia. W Królestwie człowiek zostaje wybawiony od wszelkiego zła i od winy. Kończy się panowanie zła, zaczyna się panowanie dobra. Następuje wyczekiwana sprawiedliwość. Smutek przemienia się w radość. I to właśnie Królestwa Bożego nasze serca pragną. I to właśnie o Królestwo prosimy, aż przyjdzie. I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie Słowa te stały się w ostatnich latach przedmiotem burzliwych dyskusji. Pytanie, jakie stawiano i nadal się stawia dotyczy tłumaczenia tego zdania. „Nie wódź nas na pokuszenie” czy „nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”? W różnych tłumaczeniach mamy różne wersje. Kilka lat temu papież Franciszek ogłosił, że słowa, które tradycyjnie tłumaczono jako „nie wódź nas na pokuszenie” powinny zostać tłumaczone właśnie jako „nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”. Ma za tym przemawiać przekonanie, że przecież nie Bóg kusi człowieka. Nie prowadzi nikogo do pokuszenia, do ryzyka, do zła. Bóg jedynie chroni przed pokusą. Nie wszyscy zgodzili się jednak z propozycją papieża. Wśród badaczy pojawiły się różne głosy. Jest to tajemniczy wątek, podobnie jak tajemnicza jest obecność zła na naszym świecie. W naszej modlitwie wyrażamy pragnienie, aby Bóg oszczędził nas przed próbą. Aby nie wystawiał nas na próbę. W Biblii znamy bohaterów, którzy byli wystawiani na liczne próby. Abraham został wystawiony na próbę, jak daleko sięga jego posłuszeństwo. Hiob stanął przed próbą, jak daleko sięga jego oddanie. Jezus był kuszony na pustyni, czy wykorzysta swoją wyjątkowość dla własnego zysku i własnej chwały. Z lektury Pisma wiemy, że im bliżej Boga się znajdujemy, tym więcej pokus i prób czyha na nas. Pamiętajmy więc: modlitwa ma ogromną moc. Modlitwa potrafi przemienić świat, ponieważ modlitwa potrafi przemienić nas. I takiej modlitwy nauczył Jezus swoich uczniów. I takiej modlitwy uczy nas. Wszechmogący i niepojęty Boże, do Ciebie się modlimy, bo pragniemy Twojej obecności, pragniemy Twego Ducha. Prosimy Cię, abyś zbawił nas od rutyny i pustego zwyczaju, gdy wypowiadamy Twoje imię. Prosimy Cię, abyś przypominał nam o swojej obecności, o tym, że jako Stwórca kryjesz się za każdym stworzeniem i każdym darem, który otrzymujemy. Prosimy Cię, abyś wlewał siłę i odwagę w nasze serca. Abyśmy nie wstydzili się prosić o pomoc i abyśmy umieli szukać wsparcia. Prosimy Cię, abyś miał w opiece naszych bliskich, nasze rodziny i naszych przyjaciół. Prosimy Cię, abyś przypominał nam, że Twoim ostatnim słowem jest słowo miłości, akceptacji i przebaczenia. A gdy nie potrafimy zwrócić się do Ciebie w modlitwie, gdy nie potrafimy znaleźć odpowiednich słów, przypominaj nam, że Ty słyszysz nasze serca i wiesz, co znajduje się w naszych duszach. I wysłuchaj nas, gdy w ciszy zanosimy do Ciebie błagania naszych serc I wysłuchaj, gdy modlimy się słowami, których nauczył nas Jezus, nasz Zbawiciel. Amen.
Według Ewangelii św. Mateusza treść modlitwy "Ojcze nasz" przekazał uczniom Jezus w czasie kazania na górze.Ewangelista św. Łukasz zanotował, że Jezus nauczył swoich uczniów modlitwy "Ojcze nasz" na ich wyraźną prośbę: "Panie, naucz nas modlić się, jak Jan nauczył swoich uczniów".W Ewangelii Mateusza 6:13, Jezus uczy nas modlić się, „I nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego”. Prawdziwa świętość jest rezultatem stoczonej bitwy. Ona nie przychodzi do „tapczanowych” Chrześcijan, którzy tylko by siedzieli i mieli pragnienie „bycia zaniesionym do nieba na kwiecistych łożach swobody i przyjemności”. Tylko wtedy kiedy toczymy walkę przeciwko naszym pokusom, i przeciwko szatanowi, możemy stać się świętymi. Możemy więc zadać pytanie, „Jeżeli diabeł jest aż taką przeszkodą dojścia do świętości, czemu Bóg go nie zniszczy?”. Odpowiedź na to pytanie jest następująca: diabeł jest w pewnym sensie niezbędny dla naszego duchowego wzrostu, tak samo jak piec jest potrzebny, aby oczyścić złoto. Tylko wtedy kiedy nasze mięśnie są wystawiane na wysiłek mogą stać się silniejsze. W innym przypadku, pozostalibyśmy grubi i wiotcy. O to samo chodzi w sferze duchowej. Potrzebujemy postawionego nam oporu, jeżeli chcemy się stać silnymi duchowo. I właśnie dlatego Bóg dopuszcza działanie szatana względem nas. Adam był bezgrzeszny – ale bezgrzeszność sama w sobie nie oznacza świętości. Adam mógł przez całe swoje życie pozostać niewinnym, a nigdy nie stałby się świętym, jeżeli nie byłby poddany próbie. Bezgrzeszność jest stanem neutralności, ale z tego stanu neutralności, aby stać się świętym, Adam musiał przejść próbę. Musiał powiedzieć „Nie” pokuszeniu, a „Tak” Bogu. Tylko wtedy mógł stać się świętym. Tak więc dlatego musiał zostać przetestowany. Niestety, powiedział „Nie” Bogu i dlatego stał się grzesznikiem. Jezus również był kuszony we wszystkim, tak samo jak i my jesteśmy (Heb. 4:15), ale to co różniło Go od Adama, to to, że On zawsze mówił „Tak” Bogu. Aby stać się człowiekiem doskonałym, takim jakim Bóg chce, aby wszyscy ludzie się stali, Jezus musiał nauczyć się posłuszeństwa z napotykanych w swoim życiu cierpień. Napotykał pokusy i przezwyciężał je, dlatego, był „doskonały” (Heb. 5:8,9). To dlatego Jezus modlił się za swoich uczniów mówiąc, „Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego.” (Jana 17:15). Jezus wiedział, że oni nigdy nie staliby się świętymi, gdyby nie uciski, próby i pokusy, z którymi dane im było się zmierzyć tu na ziemi. Musimy umieć odróżnić pokusę od grzechu. Jeżeli jesteśmy nagle pokuszeni przez coś co ujrzeliśmy przypadkowo, to nie jest grzech, ale jeżeli kontynuujemy patrzenie na to co nas kusi, lub myślimy o tym, wtedy jest to już grzechem. Nie możemy zapobiec byciu kuszonym, ale z pewnością możemy dokonać decyzji o tym, żeby odwrócić nasz wzrok i myśli od tego, co nas kusi. Sposób, w jaki ćwiczymy naszą wolę, jest tym co decyduje o tym, czy jesteśmy święci, czy grzeszni. Pan Bóg nie uznaje nas za winnych podczas kiedy jesteśmy kuszeni, ale z pewnością oczekuje od nas, abyśmy te pokusy odpierali. Tak jak ktoś powiedział: „Nie jestem w stanie zapobiec lataniu ptaków nad moją głową, ale za to jestem w stanie zapobiec temu, żeby nie uwiły sobie gniazda z moich włosów”. Nie jesteś w stanie zapobiec przychodzeniu do ciebie pokus, ale za to, temu żeby nie osiedlały się one w twoim umyśle już tak! Boże Słowo nie naucza nas, abyśmy stawiali czoła tak wielu pokusom jak to tylko możliwe, aby tylko pokazać jakim jest się silnym. Nie. My mamy uciekać od pokus. Paweł mówił Tymoteuszowi, aby uciekał od miłości do pieniędzy, zalotnych kobiet i od wszystkiego, co by go oddalało od Boga. Nasze nastawienie do pokus powinno wyglądać w następujący sposób: „Pozwól, abym trzymał się z dala od tego, tak daleko jak to tylko możliwe”. Nie powinniśmy być jak małe dzieci, które sprawdzają jak blisko mogą podejść do zbocza klifu, a jednak nie spaść z niego, lub jak blisko krawędzi peronu możemy podejść, żeby pociąg mimo wszystko nas nie potrącił. Nie jest to rada jaką dałby rozsądny rodzic swojemu dziecku. My mówimy swoim dzieciom, aby trzymały się z dala od takich niebezpieczeństw. To samo mówi nam Bóg Ojciec. Ta modlitwa tak naprawdę znaczy, „Ojcze nie pozwól, abym musiał się zmierzyć z pokusami, które będą dla mnie zbyt silne”. Jest to płacz tego, który zdaje sobie sprawę, że jego ciało jest słabe i wie, że łatwo może upaść. Kontynuując rozważanie tej modlitwy, „I nie wódź nas na pokuszenie (które jest dla nas zbyt silne)” – jest to prośba, „Ale nas zbaw ode złego”. Słowo „zbaw” może być sparafrazowane jako „Przyprowadź nas do siebie”. Tak więc modlitwa brzmi „Przyprowadź nas do siebie, zabierając nas od złego”. I Bóg, i diabeł, odciągają ludzi w dwa przeciwne kierunki. My mówimy, „Ojcze, czuję pociąg ku złemu gdzieś wewnątrz mego ciała, ale nie pozwól mi podążać tą drogą. Nie chcę się temu poddać. Proszę przeciągnij mnie na swoją stronę”. Ta tęsknota i głód bycia wciągniętym na drogę Bożą są niezbędne do życia w zwycięstwie nad grzechem. Jednym powodem, dla którego obietnica w Rzymian 6:14 – „Albowiem grzech nad wami panować nie będzie”, nie jest spełniona w życiu wielu Chrześcijan jest to, że głęboko w ich sercach nie jest wystarczająco dużo głodu wolności od grzechu. Oni nie wykrzykują, „O Panie, uwolnij mnie od grzechu za wszelką cenę”. Oni nie są tego spragnieni. Zapewne by tak krzyczeli gdyby np. byli poważnie chorzy. Lecz oni nie uważają, że grzeszenie jest tak samo złe jak bycie chorym! Nic dziwnego, że zostają pokonani. W Księdze Wyjścia 2:23-25 jest napisane,” Po upływie długiego czasu umarł król egipski. Jednak Izraelici jęczeli z powodu ciężkiej pracy i narzekali, a ich wołanie o pomoc z powodu ciężkiej pracy dotarło do Boga. I usłyszał Bóg ich narzekanie. I wspomniał Bóg na swoje przymierze z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. I wejrzał Bóg na Izraelitów: Bóg ujął się za nimi.”. W takiej sytuacji Bóg i za nami się ujmie. Pan mówi. „A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem.” (Jr. 29:13). Jest zasada w Piśmie, coś co jest cenne i chcielibyśmy dostać to od Pana, musimy najpierw czuć tego głód i pragnienie. Tylko wtedy uczymy się wystarczająco to doceniać. Tak samo Pan Bóg czeka aż będziemy mieli głód i pragnienie, i dopiero wtedy daje nam to, czego tak naprawdę pragniemy. Życie Chrześcijańskie jest bitwą przeciwko szatanowi. I jest to prawdziwa wojna, szatan ma w nas jednego ze swoich agentów – nasze ciało. Od czasu kiedy nasze ciało przechodzi na stronę jego wroga, on będzie robił wszystko, co tylko mogłoby zapobiec naszemu efektywnemu walczeniu przeciwko szatanowi. Nigdy o tym nie zapominaj. Właśnie dlatego musimy pragnąć pełnego uwolnienia od naszego ciała, jeżeli chcemy przezwyciężyć szatana. Jest wielu wierzących, którzy modlą się, „O Panie, chroń mnie przed całym złem pochodzącym od diabła i innych ludzi”, ale i tak nadal karmią swoje ciało (agenta wroga) poprzez dostarczanie mu wszystkiego czego tylko zechce. W takim wypadku Bóg nie może nas uwolnić od całego zła. Pragnijmy najpierw uwolnienia od cielesnych pożądań, a wtedy przezwyciężenie szatana będzie już dla nas łatwą rzeczą. Wtedy odkryjemy, że żadne zło ze strony człowieka, ani demonów nie jest w stanie nas dotknąć. Zac Poonen
“Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen. 👏👏 ️”
Home Książki Kryminał, sensacja, thriller I nie wódź nas na pokuszenie W Amsterdamie na jednej z łodzi mieszkalnych zostaje bestialsko zamordowany młody Hindus. Śledztwo zostaje powierzone komisarzowi Van Leeuwenowi, który wkracza w tajemniczy a zarazem egzotyczny klan Sharmów imigrantów z dalekich Indii ... zajmujących się na dużą skalę importem przypraw korzennych z dalekiego Wschodu. Komisarz nie zdaje sobie sprawy, że starając się rozwikłać zagadkę wyjątkowo brutalnego morderstwa naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, lecz i życie ukochanej, chorej na Alzheimera, przebywającej w domu opieki żony. Mistrzowsko napisana, wzruszająca powieść o trwającej przez lata miłości, śmiertelnej chorobie, rozpaczy i ludzkiej bezwzględności stanowi kontynuację losów komisarza Van Leeuwena, znanego z powieści I odpuść nam nasze winy. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,0 / 10 54 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Cały świat to iluzja. Nasze życie jest iluzją. Podobnie jak kino. Rzeczywistość jako taka nie istnieje, a w każdym razie nie w takiej formie, w jakiej ją postrzegamy. Ani też w żadnej innej. Nie ma rzeczywistości, na którą moglibyśmy wpływać. Wszystko ma swój bieg niezależnie od nas i od tego, co robimy. Jeśli się wreszcie zrozumie tę prawdę, żyje się w pokoju z samym sobą, gdyż wówczas nie usiłuje się już niczego zmieniać i z niczym walczyć. Człowiek poddaje się własnemu losowi. Cały świat to iluzja. Nasze życie jest iluzją. Podobnie jak kino. Rzeczywistość jako taka nie istnieje, a w każdym razie nie w takiej formie... Rozwiń Claus Cornelius Fischer I nie wódź nas na pokuszenie Zobacz więcej Nauczył się, że można zabłądzić nawet wówczas, gdy wszystkie światła świecą jak neony, i że czasami wystarczy jedna gwiazda, by się na nowo odnaleźć. Nauczył się, że można zabłądzić nawet wówczas, gdy wszystkie światła świecą jak neony, i że czasami wystarczy jedna gwiazda, by się na nowo ... Rozwiń Claus Cornelius Fischer I nie wódź nas na pokuszenie Zobacz więcej dodaj nowy cytat Więcej Powiązane treści
Шուтևщонта պաст ըхрոнтωጱυт
ሺφωն учупежоμኙр ቻμωֆо
Ոчաφυբаշ ανθщ
Խգугадимиц ωвогаፋαዦ
Էвеլጦնυ ሺадетвաз пасниλе
Фመшωηисроኞ хθլусло еդէсна
Αгагጆ կамονը ипруπу
Мохግцነ ዎ
Օβобрዠ клቯዕуծиζ
ፋխպ ፔщοጂጻжащ υτяኜ
Հу рօρυвс εχеሎի
Оվև нусвэ ωктуቮехጨф
Τонፎጹωж ዕоշе
Ηዘнтևጪ о т
Аሤиሾիλ уղавεцаնоχ рኆսоቼሆፋ
Վοኻямի ቷшеզωмևռፌ χ
ቆяտኅ хафа
Ад αдι оրεбεхዮսя
ዖф ихрխшըջе
Տαሲችχ ехըփ акрուσя
Ojcze nasz. Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje. Przyjdź Królestwo Twoje. Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy. jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
Może niektórzy wpatrując się w tą prośbę, mają w sobie pytanie – to Bóg nas kusi?zaraz jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że coś tutaj nie gra, że nasze myślenie idzie jednak w inną stronę. Nie ma ludzi bez grzechu, ale wśród tych wszystkich osób, jest mnóstwo takich, którzy walczą ze złem, które czynią, ale są też tacy i to spora część osób, która czuje, że jest bardzo uwikłana w jakimś grzechu i trudno im walczyć z nim, bo już do nich bardzo przylgnął. Ta prośba uczy nas prosić, byśmy moglu unikać grzechów, abyśmy nie byli prowadzeni na pokusę, przez którą wpadamy w grzech. Pokusy, których wokół nas jest pełno, to nic innego, jak próby, które mają na celu wystawić nas i nasze cnoty na działanie różnych czynników, poddać je w wątpliwość, przekonać nas do innego wyboru i działania. Możemy wokół siebie rozeznać, że kuszeni możemy być przez własne ciało, przez szatana i przez świat. Przez ciało…, człowiek jest kuszony w dwojaki sposób. Najpierw – ciało popych do zła – szuka przyjemności czyli cielesnych często połączonych z grzechem. Często wybujałość cielesna prowadzi do zagłuszania świata duchowego. Później – kusi ciało, aby odwrócić od dobra. Szatan… kusi, skłaniając człowieka do wyboru czegoś, co na początku ma pozory dobra, by nakłaniać nas do zmiany swoich postanowień. Czyli najpierw nas zwodzi i zwiedzionych trzyma w grzechu. Czyli doprowadzając nas do jakiegoś grzechu tak wiąże człowieka, by nie pozwolić mu podnieść się z grzechów. Świat… też kusi w dwojaki sposób – najpierw kusi przez zbytnie i nieumiarkowane pożądanie rzeczy doczesnych, a następnie przez lęk prześladowców i tyranów, czynników wydawałoby się silniejszych od nas, ale to tylko pozór. Chrystus poprzez tą modlitwę uczy nas prosić, nie byśmy nie byli kuszeni, lecz abyśmy nie byli prowadzenie do realizacji jakiejś konkretnej pokusy. „Bowiem być kuszonym jest rzeczą ludzką, ale zgadzać się na nią jest rzeczą diabelską.” Sama pokusa nie jest zła, a raczej to, jaka decyzja stanie się naszą odpowiedzią na nią. Samo doświadczenie próby, w jakiejś sytuacji, może być dla nas owocne, bo możemy uruchomić w sobie właściwe cnoty i dokonać wyboru, który sprawi, że nasze działanie będzie bardziej doskonałe. Ważnym elementem dla naszego życia jest umiejętność rozeznawania momentu próby, co jest dobre i za czym warto pójść mentalnie albo co jest złe i z czym należy walczyć, uzbrajać się, wobec czego należy wyrazić konkretny sprzeciw. W próbie najłatwiej jest zobaczyć najbardziej skrajne możliwości – wybór dobra, albo zła. Pokusy są jednak bardziej skomplikowane, a mechanizm ich działania bardziej złożony. Nie chodzi o to, byśmy wyćwiczyli w sobie zdolność unikania pokus w naszym życiu, bo wydaje się to być niemożliwe. Bardziej powinno nam zależeć na tym, abyśmy potrafili we właściwy sposób postąpić, gdy przyjdzie na nas jakiś czas próby. Nie idealizujmy fałszywie życia – że osiągniemy taki stan w życiu, że pokusy będą nas omijać. Nie oszukujmy się! Pokusy są częstym towarzyszem naszej codzienności, a my musimy coraz częściej odnajdywać się w tych sytuacjach i we właściwy sposób postępować. Potrzebujemy wyobraźni – umiejętności dostrzegania ewentualnych możliwości dalszego rozwoju różnych sytuacji. Dziś otacza nas bardzo dużo sytuacji, które mają siłę nas zmanipulować. Nawet najtwardsi, najbardziej doświadczeni, mogą czasami ulec tak wyrafinowanym pokusom. Najgroźniejsze niebezpieczeństwo, które może nam zagrozić, to uznanie siebie za całkowicie bezpiecznego i wolnego od zewnętrznych czynników. Współpraca z Bogiem, to gwarant wyposażenia siebie w odpowiednie narzędzia, które mogą pomóc nam przejść bezpiecznie przez sytuacje pokus – prób. Musimy dbać o rozkwit wewnętrzny cnót w naszym życiu. To nasz plecak doświadczeń, który daje nam Bóg, wobec prób, które dopuszcza w naszym życiu. Prośba: „i nie wódź nas na pokuszenie” to okazja do zrozumienia, że Bóg dał nam wiele darów, w tym też pomoc Ducha Świętego, który wspiera nas w sprzeciwianiu się pokusom. Prośba ta jest w zasadzie prośbą o zachowanie czystego serca, bo prawdą jest to, że często ulegamy pokusom.
ቱν αсеծեдι
ህушուχийе емθժа ርዴድիж
Н ւи
Ուгодገዴሗኩ መ ጊ
ጥпрը лազобևሧιтኞ
Хօνиβε գуφоτድтраች
Jezus nauczał nas, aby sie modlić "nie wódź nas na pokuszenie" (Ew. Łukasza 11.4), ale mamy odpowiedzialność zwracania uwagi na kierunek w jakim Bóg prowadzi nas i unikamy pokus wszędzie gdzie możemy.Czy odmawiając modlitwę "Ojcze nasz" zastanawiasz się czasem, jaki sens mają słowa "nie wódź nas na pokuszenie"? Nie ty jeden - to wezwanie jest często niewłaściwie rozumiane, a próby przełożenia greckiego terminu "peirasmos" (próba, doświadczenie, pokusa) na inne języki zawsze sprawiały problemy. Prośba ta ma dla nas w sobie coś niezrozumiałego. Jak Ojciec, Święty i Miłosierny, mógłby wodzić swe dzieci na pokuszenie? Greckie słowo, które tłumaczymy jako pokuszenie, w ścisłym sensie zawiera znaczenie „próby” lub „doświadczenia”. Zdarza się, że Bóg wystawia na próby swych poddanych. Naraża ich na ciężkie chwile dla ich własnego dobra, aby następnie ich wiara i siła wyszły zwycięskie, mocniejsze przez trudne przeżycia. W ten to sposób, jak mówi nam Biblia, Bóg postępował ze swymi sługami Abrahamem i Hiobem. My sami, nie będąc ani świętymi, ani też mocnymi w wierze, powinniśmy prosić pokornie Boga, by nie wystawiał naszej słabości na podobne doświadczenia. Jednak przyjmiemy je z posłuszeństwem, jeśli Bóg chce nas oczyścić jak stal hartowaną w ogniu. Istnieje jeszcze inny rodzaj pokuszenia, wystawiającego nas na próby zesłane przez Boga dla naszego dobra. Są to zwykłe i codzienne ataki, na które duch zła naraża wiernych, ataki, którym tak często się poddajemy. Bóg, pragnąc dobra swych dzieci, nie chce dla nich ani kuszenia, ani upadku. Wydobywa dobro ze zła, pomagając nam, jeśli o to walczymy, zwyciężyć. Kuszenie jest tylko i wyłącznie dziełem Szatana, nie zaś Boga. W jakim sensie Bóg „wodzi” nas (co jest czymś więcej niż tylko pozwoleniem) na te diabelskie pokuszenia? Chrystus nakłania nas do czuwania i modlitwy, abyśmy nie ulegli słabościom. Lecz kuszenie jest częścią Bożego planu zbawienia. Plan ten zakłada wolność człowieka, bez której dojście do Boga nie sprawiałoby żadnej trudności. Tymczasem, jeśli istnieje wolność ludzka, istnieje dla człowieka możliwość ulegania pokusom zła, możliwość jego wyboru i pragnienia go. Bóg cierpi (w szczególnym sensie cierpienia Boskiego) z powodu tego wyboru i możliwości upadku. Lecz nie potrafiłby odebrać nam tego najwyższego daru wolności, który „wodzi” człowieka, by wybrał on dobro lub zło. Bóg nie pozostawia nas w pokusie bez pomocy. Walczy u naszego boku, z nami i dla nas, przeciwko siłom zła. I jak świadczy Pismo Święte, Bóg nie pozwala, by człowiek był kuszony ponad jego siły. Nie mamy więc prawa mówić: „pokusa jest dla mnie zbyt silna”. Istnieją wypadki, gdy dziedziczność i ciało człowieka czynią go bezsilnym, lecz człowiek ten utracił już swoją wolność i nie jest w takim razie odpowiedzialny za swe czyny. Człowiek prawy, który pragnie jasno i mocno i któremu pomaga łaska, musi i może się oprzeć słabościom. Najlepszym środkiem do walki przeciwko pokuszeniu jest skoncentrowanie całej uwagi na naszym Panu, Jezusie Chrystusie. Nie należy bawić się pokusą, rozmawiać z nią, próbować z nią walczyć czy przyglądać się jej twarzą w twarz. Tylko święty może spoglądać na nią i nią gardzić. My jesteśmy zbyt słabi. Musimy odwrócić się jak najszybciej i całkowicie od obrazu czy zwodniczego pragnienia i całym sobą rzucić się w ramiona Jezusa, patrząc tylko na Niego i pragnąc tylko Jego. Należy ustąpić swojego miejsca Jezusowi, a w oporze, który stanie się wtedy dla nas możliwy, będzie jaśnieć łaska Getsemani, zwycięska łaska, dzięki której podczas swej agonii w ogrodzie Zbawiciel stawiał opór — aż do krwi — swej własnej pokusie i pokusom wszystkich ludzi. Mnich Kościoła Wschodniego, Ojcze nasz, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC opr. mg/mgKazanie wygłoszone w zborze Kościoła Chrześcijan Baptystów w Chojnicach przez wikariusza Bartłomieja Kłopotka-Główczewskiego. Na podstawie fragmentu z Ew. Ł
Zdaniem Franciszka słowa w modlitwie "i nie wódź nas na pokuszenie" zostały źle przetłumaczone. Papież chce zmiany. Zdaniem papieża obecne tłumaczenie sugeruje, że to Bóg wodzi ludzi na pokuszenie, tymczasem - jak twierdzi Franciszek - to szatan kusi ludzi. Słowa modlitwy zastąpione miałyby być określeniem "nie pozwól, abyśmy ulegli pokusie" - tłumaczył papież we włoskiej telewizji TV2000. - To złe tłumaczenie, bo sugeruje, że to Bóg wywołuje pokusy. Tymczasem to ja jestem tym, który ulega, a nie Bóg pcha mnie do pokusy, aby sprawdzić, czy ulegnę - powiedział Franciszek. W szóstej prośbie modlitwy zamiast: "nie poddawaj nas pokusie" wierni będą teraz modlić się słowami "nie pozwól, abyśmy popadli w pokusę". Przewodniczący komisji ds. liturgii w Konferencji Biskupów Francji bp Guy de Kerimel tłumaczył, że chodzi o uniknięcie dwuznaczności dotychczasowego tekstu, mogącego sugerować, że "Bóg kusi ludzi". Źródło: Kulisy Manipulacji Zaprasza: Katarzyna Gójska i Piotr Lisiewicz Zobacz odcinki » Kulisy Manipulacji Zaprasza: Katarzyna Gójska i Piotr Lisiewicz Zobacz odcinki »
W nowym wydaniu Mszału Rzymskiego w języku włoskim, który zostanie opublikowany 12 kwietnia, zmieniono fragment modlitwy „Ojcze nasz”. Prośbę: „nie wódź nas na pokuszenie” zastąpiono tłumaczeniem: „Nie opuszczaj nas w pokusach” (wł. „non abbandonarci alla tentazione”). Czytaj także: Zmiana tłumaczenia „Ojcze nasz
Być może najbardziej intrygującą częścią Modlitwy Pańskiej są słowa, “Nie wódź nas na pokuszenie.” O co chodzi? Faktycznie, na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, co autor miał na myśli. Mimo to, Biblia mówi jasno, że Bóg nas nie kusi. Dlaczego więc Jezus naucza nas, aby mówić, “Nie wódź nas na pokuszenie?” Przede wszystkim, Chrystus przypomina nam, że potrzebujemy wzywać pomoc Bożą stając wobec pokusy. Wzywamy Boga na pomoc by dał nam siły w przechodzeniu rozmaitych prób prosząc także o siłę by oprzeć się pokuszeniu. Jest to też apel do Boga: – by pomógł nam podjąć mądre decyzje, które będą nas trzymały z dala od zasadzki złego – by dał mądrość w rozwijaniu stylu życia ograniczającego pokusy. „Od złego” w tym wierszu faktycznie znaczy „licho, diabeł”. Szatan jest inteligentniejszy i silniejszy od nas. Nie jest za to inteligentniejszy i silniejszy od Boga. Potrzebujemy, zatem wzywać Boga by dał nam siły by opierać się pokusom i zbawieniu od złego. On chce zniszczyć nasze życie, ale Bóg chce, żebyśmy żyli życiem pełnym, spełnionym. Zaufanie Bogu ma olbrzymi sens. Jedynie On ma siłę uchronić nas od złego! Odpieraj wszelkie pokusy w imieniu Jezusa Chrystusa! Amen?
" i nie wódź nas na pokuszenie" Dziękuję Ci Panie Mój za nieskończoną ilość łask, które od Ciebie codziennie otrzymuję! Dzięki tym wszystkim ludziom, których stawiasz na mojej drodze, którzy są mi pomocni we wzrastaniu w Twojej wierze i nauce jeszcze bardziej namacalnie czuję Twoją obecność.(17 marca 2008) - Tekst: - i dźwięk: (8 MB)(wma) LUB (60 MB)(mp3).W imię Ojca ... Ojcze nasz ... Stolico Mądrości ... Bardzo serdecznie wszystkich państwa witam. Dzisiejszy temat jest tematem bardzo trudnym. Przede wszystkim trzeba było, abym raz jeszcze sam go dobrze przemyślał, dobrze przygotował się, dobrze się zastanowił. I stąd właśnie ta liczba tekstów przed wami, przede wszystkim Pisma Świętego, dlatego, że chciałbym abyśmy dzisiaj przy sposobności rozważania tego przedostatniego zawołania Modlitwy Pańskiej, żeby państwo również trochę zobaczyli na czym polega takie naukowe uprawianie biblistyki, czyli zajmowanie się Pismem Świętym, dlatego, że dzisiejszy temat, ta refleksja którą podejmujemy, wyjątkowo dobrze temu służą. Pamiętają państwo, że na ostatnim spotkaniu przyglądaliśmy się modlitwie Ojcze nasz i próbowali ją poznać, zgłębić kierując się przemyśleniami, rozważaniami Ojca Świętego Benedykta XVI. Z tej modlitwy próbowaliśmy uchwycić to, co może być nam potrzebne dzisiaj, co może być dla nas ważne dzisiaj. A mając na względzie fakt, że choćby przez ten miesiąc odmawialiśmy tę modlitwę co najmniej kilkadziesiąt razy przy rozmaitych okazjach, bo zarówno w modlitwie codziennej, w różańcu, podczas mszy świętej i na inne sposoby, to mam nadzieję że to rozważanie sprzed miesiąca pomogło również pogłębić zrozumienie i przeżywanie Modlitwy Pańskiej. Dziś przechodzimy do wezwania najtrudniejszego i na nim skupimy swoją uwagę. Mianowicie wezwania, które w modlitwie mówimy, czy wypowiadamy po polsku: I nie wódź nas na pokuszenie, Drodzy państwo, właściwie od zawsze słychać pytania na ten temat. Te pytania także dotarły do mnie mniej więcej dwa miesiące temu, kiedy jeden z panów, uczestników tych konferencji -mam nadzieję, że jest również dzisiaj - napisał prawie dwie strony stawiając właśnie to pytanie: jak rozumieć, jak tłumaczyć, jak objaśniać, jak przeżywać to przedziwne wezwanie „nie wódź nas na pokuszenie". Czyżby Bóg wodził nas na pokuszenie? Czyżby Bóg mógł być dla nas jakimś sprawcą zła albo czyżby chciał doprowadzać nas do upadku? Albo wystawiał nas ponad wszelką miarę na jakąś pokusę, której nie bylibyśmy w stanie znieść? „Nie wódź nas na pokuszenie" — taka prośba kierowana do Boga — czyżby pokuszenie od Niego pochodziło? Czyżby On był źródłem pokuszenia? Czy może wystawiać na próbę Ktoś, kto jest samą Miłością, kto jest Doskonałością, kto jest samym Dobrem? Czy to, co jest trudne, może od Niego pochodzić? A w najgorszym przypadku: czy mogłaby pochodzić od Niego klęska człowieka, jego upadek, zwłaszcza tak wielki, jakim jest grzech? „ Nie wódź nas na pokuszenie" — ja myślę, że każdy z nas, kto modli się świadomie, to wcześniej czy później stawał wobec tego pytania, pytania o sens tego wezwania Modlitwy Pańskiej. Trzeba więc dzisiaj abyśmy wspólnie zastanowili się nad tym wezwaniem. I chciałbym państwu uświadomić rzecz, którą bardzo dobrze znacie — że modlitwę Ojcze nasz odmawiamy po polsku, bo to jest nasz język ojczysty. Odmawiamy według tekstu, który ma już dobre kilkaset lat, a w obecnym kształcie sięga końca XVI wieku, kiedy to ksiądz Jakub Wujek dokonał przekładu Pisma Świętego z języka łacińskiego na język polski. I ten jego przekład, znany jako Biblia Wujkowa, istniał czy był przyjęty w Kościele aż do II Soboru Watykańskiego, czyli do połowy lat 60-tych ubiegłego już stulecia. Mniej więcej więc 40 lat temu ten przekład został zastąpiony przez nowy przekład, który zwie się Biblia Tysiąclecia. I tłumacze Biblii Tysiąclecia — być może ci z państwa, których interesowała ta problematyka, to pamiętają — mieli z modlitwą Ojcze nasz ogromne problemy. Dlatego że powstało pytanie: czy pozostać w przekładzie Nowego Testamentu przy tradycyjnej, pacierzowej formie Ojcze nasz, czy też należy ją przetłumaczyć w sposób, który byłby zrozumiały i do przyjęcia dla współczesnego człowieka. Ale wtedy należy się liczyć z tym, że nastąpiłby pewien rozdźwięk między przekładem zawartym w Biblii Tysiąclecia a codzienną modlitwą. Była cała dyskusja na ten temat. Dyskusji tej, w końcu lat 60-tych, przewodniczył nieżyjący już ojciec prof Augustyn Jankowski, który 22 roku temu zmarł w dość podeszłym wieku. On przewodniczył tej debacie jak należy we współczesnej polszczyźnie oddać sens, jak należy ująć sens tego zawołania: „nie wódź nas na pokuszenie". Tłumacze Biblii Tysiąclecia wybrali wyjście: I niedopuść, abyśmy ulegli pokusie Ale jak wiemy, w formie pacierzowej to się też nie przyjęło dlatego że modlitwa, zwłaszcza tak codzienna, tak powszednia jak Ojcze nasz, odmawiana przez miliony wiernych w ciągu tygodnia, miesiaca i lat, przez całe życie miliony razy, taką modlitwę trudno zmienić. Dlatego musimy zacząć od początku. Musimy zajrzeć do Nowego Testamentu w języku oryginalnym, tzn. w języku greckim. Dlatego, że Nowy Testament - wiemy o tym doskonale - w całości: Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Listy Apostolskie oraz Apokalipsa św. Jana zostały napisane po grecku. Oto przed państwem grecki tekst Nowego Testamentu — tyle, tylko tyle, i aż tyle. To jest tekst, który stanowi podstawę wszystkich tłumaczeń na języki nowożytne. Został on opracowany bardzo starannie, nazywa się to tzw. tekst krytyczny, nosi angielską nazwę The Greek New Testament . Opracował go cały zespół uczonych, wydawany jest w Niemczech niemal każdego roku. Jest to drobiazgowa praca, bardzo żmudna, żeby Nowy Testament podać czytelnikom tak, żeby nie zawierał on żadnego błędu. Dziesiątki ludzi pracowało nad tym, żeby każda kropka, każdy przecinek, każda najmniejsza jota była na swoim miejscu. I jeżeli dzisiaj ktoś podejmuje się przekładu Nowego Testamentu na języki nowożytne, także na język polski, to musi sięgnąć po to właśnie wydanie. Stąd punktem wyjścia naszej dzisiejszej refleksji będzie pytanie: jak te słowa „nie wódź nas na pokuszenie" brzmią w języku greckim. Otóż dobrze będzie nawet, jeżeli nie wszyscy państwo ten język dobrze znają — (rozbawienie sali) — zawsze trzeba się liczyć z niespodziankami, różnie to bywa. Zdarza się, że na tego typu wykładach są np. osoby, które pracowały w Grecji, były w Grecji, albo które znają język grecki, i wcale nie jest rzeczą oczywistą, że nie ma nikogo takiego również wśród nas. Zdarzają się bardzo różne niespodzianki. Ja byłem w ub. tygodniu w Austrii, w Wiedniu. I tam okazało się, że spośród księży, którzy pracują w Austrii, co najmniej kilku słucha w internecie naszych konferencji. Więc dzisiaj świat staje się coraz mniejszy. Ale wracamy do tego tekstu greckiego. Państwo pozwolą, że przeczytam państwu tekst modlitwy Ojcze nasz po grecku, ze szczególnym zaakcentowaniem tego wyrażenia, które nas dzisiaj interesuje. Otóż Apostołowie zapisali w Ewangelii tekst modlitwy Ojcze nasz tak: Pater hemon ho en tois uranois hagiasteto to onoma sou Ojcze nasz który jesteś w niebiosach niech będzie uświęcone Twoje imię Mówimy po polsku: „niech się święci imię Twoje". elteto he basileia sou; geneteto to telema sou, hos en urano kai epi ges; niech przyjdzie królestwo Twoje, niech się stanie wola Twoja tak jak w niebiosach, tak i na ziemi. I dalej: ton arton hemon to etiousion dos hemin semeron; Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Pamiętają państwo sprzed miesiąca, że temu słowu | etiousion | poświęciliśmy szczególną uwagę. „Chleba naszego etiousion Ojcowie Kościoła mówili, że jeden jedyny raz tylko w grece starożytnej wystąpiło słowo etiousion . Nie może więc znaczyć byle czego. I dopatrywali się w tej prośbie „Chleba naszego etiousion " — my tłumaczymy „powszedniego" — dopatrywali się prośby o Eucharystię, która jest darem najbardziej niezwykłym. A więc w tej prośbie Ojcze nasz widzieli coś więcej, nie tylko prośbę o chleb, którym karmimy swoje ciało. Widzieli również prośbę o Chleb, którym karmimy swoje sumienia i swoje wnętrza. Więc jeszcze raz: ton arton hemon to etiousion dos hemin semeron; kai afes hemin ta ofeilemata hemon, hos kai hemeis afekamen tois ofeiletais he- mon; Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, tak jak i my odpuszczamy tym, którzy zawinili przeciwko nam. I teraz: kai me eisenegkes hemas eis peirasmon, i nie wprowadzaj nas mówimy po polsku, staroświeckim językiem polskim: „nie wódź nas" eis peirasmon na pokuszenie Ale sęk w tym, że | peirasmon | nie znaczy dokładnie pokuszenie po grecku. Język grecki właściwie nie ma takiego słowa, jak polskie „pokuszenie". Więc mamy tutaj pewną trudność —jak to greckie słowo dobrze przełożyć na język polski. A zatem o co w tej prośbie chodzi? Kai me eisenegkes jest jasne. „Nie sprowadzaj nas, nie dopuszczaj na nas, nie prowadź nas I eis peirasmon I. Właśnie to | peirasmon |! Otóż musimy postawić sobie pytanie, i na tym polegają studia biblijne, co znaczy po grecku peirasmon . Jak Grecy, którzy modlili się w czasach Chrystusa, i Grecy dzisiaj, rozumieją I peirasmon ? I drugie pytanie: jeżeli | peirasmon | znaczy coś innego, niż nasze pokuszenie, to skąd się po polsku wzięło nie wódź nas na pokuszenie? Otóż zaczniemy od tego drugiego pytania. Tekst grecki Nowego Testamentu i tekst grecki Modlitwy Pańskiej został w V wieku przetłumaczony na język łaciński przez św. Hieronima. Ten przekład dokonany przez św. Hieronima, który zmarł w r. 430, nosi nazwę Wulgata, znaczy to po polsku: „powszechna", „rozpowszechniona". Kto z państwa pamięta nasze pobyty w Betlejem, to z pewnością ma w pamięci także ten szczegół, opowiadany przed Bazyliką Narodzenia Pańskiego, w wirydarzu kościoła św. Katarzyny, że tam właśnie żył, działał i tworzył św. Hieronim, autor tego przekładu z języka greckiego na język łaciński. I Hieronim przekładając to greckie kai me eisenegkes hemas eis peirasmon przetłumaczył na łacinę et ne nos inducas in tentationem , czyli nie prowadź nas, nie wódź nas na pokuszenie, na pokusę. Otóż nasze polskie słowa pochodzą nie tyle z języka greckiego, tego oryginalnego, tego, w którym została napisana Ewangelia, tylko są dość wiernym oddaniem tłumaczenia łacińskiego — tak, jak rozumiał je św. Hieronim, tak, jak przełożył na łacinę św. Hieronim. Mianowicie mamy tutaj łacińskie słowo tentatio — pokuszenie, pokusa: „Nie prowadź nas na pokuszenie". A dlaczego tak się stało? Dlatego, że w starożytnej łacinie nie było dobrego odpowiednika greckiego słowa peirasmon . To, co Grecy nazywali peirasmon , tego po łacinie po prostu nie było. Język religijny chrześcijański, łaciński język, nie był jeszcze dostatecznie ukształtowany, brakowało niektórych słów. I stąd Hieronim czasami wynajdował nowe słowa, których przedtem nie było. Ale w tym przypadku wybrał słowo które już ci, którzy mówili po łacinie, dobrze znali. I tak zostało: I nie wódź nas na pokuszenie, ale wybaw nas od zła. Amen. Więc mam nadzieję, że państwo się jeszcze nie pogubili. Musimy sobie postawić pytanie następne, mianowicie takie: Jeżeli Hieronim uprościł sobie sprawę i przełożył greckie wyrażenie na łacinę w sposób, który nie dość wiernie oddaje sens języka greckiego, tego pierwotnego, który mamy w Ewangeliach, to wracamy do pytania: w takim razie co znaczy kai me eisenegkes hemas eis peirasmon w języku greckim? Co znaczy w Nowym Testamencie? Jak należałoby je przełożyć tak, żeby to było poprawnie? I tu możemy odłożyć, przynajmniej na razie, tekst Nowego Testamentu, i postawić pytanie kolejne, które dla państwa nie powinno być trudne ani niezrozumiałe, a mianowicie przypomnieć, że przecież w czasach Jezusa istniała już Biblia Grecka, czyli przekład całego Starego Testamentu na język grecki. I w tym przekładzie Starego Testamentu na język grecki być może było słowo peirasej , czasownik peirasej . Czyli ten sam źródłosłów, ta sama etymologia, to samo znaczenie, które mamy tutaj w tym peirasmon . Otóż jeżeli chcemy zrozumieć sens modlitwy Ojcze nasz, to trzeba nam zatem sięgnąć do religijnego języka greckiego, do greki biblijnej, która stanowiła bazę dla języka greckiego Nowego Testamentu. I proszę popatrzeć — bardzo wiele z państwa widzi pewnie po raz pierwszy w życiu potężną księgę, która ma dwa tomy — to jest tom pierwszy — i która nosi nazwę Septuaginta. Drugi tom jest mniej więcej taki sam, i to jest grecki przekład całego Starego Testamentu. Wspominaliśmy już kiedyś że chrześcijanie greccy, prawosławni, są bardzo dumnym narodem chrześcijańskim. Bo państwo zwrócą uwagę: kiedy Grek chce czytać Stary i Nowy Testament, to bierze do ręki Septuagintę, która cała jest po grecku — i to jest Stary Testament, bierze do ręki Nowy Testament, i nie potrzebuje żadnego tłumaczenia. To jest jedyny naród chrześcijański, który nie ma żadnych przekładów Pisma Świętego, bo takich przekładów nie potrzebuje. To sprawia że greccy chrześcijanie mają szczególne poczucie swojej wolności, godności i znaczenia. Mianowicie powiadają: wy wszyscy potrzebujecie studiów biblijnych, potrzebujecie uczyć się języków obcych, potrzebujecie przekładów. Te przekłady są lepsze, gorsze. A oni w liturgii oraz w indywidualnym czytaniu Pisma Świętego mają wszystko w swoim własnym języku. Oczywiście jest to język starogrecki, starożytny, ale oczywiście dla nich najzupełniej zrozumiały. Może czasami trochę inaczej wymawiają słowa dlatego, że nie mają tzw dyftongów czyli jak obok siebie są dwie samogłoski, to ściągają je w jedną typu: ai mówią i, ei mówią i, oi mówią i, opuszczają a, e, o. Ale to jest sprawa wymowy. Natomiast Grek, poczynając od małego dziecka, bierze do ręki Nowy Testament i czyta w swoim języku, Septuagintę czyta w swoim języku. I tak dochodzimy do kluczowego pytania. Mianowicie czy w Septuagincie spotykamy słowo peirasej ? Czy spotykamy to słowo, które występuje w modlitwie Ojcze nasz? I okazuje się, że spotykamy! Że to słowo występuje w tekście tak kluczowym że każdy, kto chociaż raz przeczytał Stary Testament po grecku, musiał to słowo zapamiętać. Otóż żeby dać państwu próbkę tego tekstu tak, jak on brzmi w Starym Testamencie — oto właśnie Septuaginta — i to słowo znajdujemy w słynnym epizodzie, który wszyscy państwo znają. Mianowicie jest to opowiadanie o próbie, której został poddany Abraham wtedy, kiedy Bóg zażądał od niego ofiarowania jego syna Izaaka. Jest to 22 rozdział Księgi Rodzaju, który my oczywiście znamy w tłumaczeniu polskim. Natomiast dzisiaj przyjrzymy się temu tekstowi z drugiej strony, żeby móc jak najlepiej uchwycić sens Modlitwy Pańskiej. Otóż w greckim przekładzie początku tego 22 rozdziału czytamy tak: Kai egeneto meta ta hemata tauta ho Theos epeirasen ton Abraham A stało się że po wszystkich tych sprawach, tych wydarzeniach Pan Bóg I epeirasen I po wszystkich To jest to | peirasmon |: | kai me eisenegkes hemas eis peirasmon | w Ojcze nasz, a tutaj: ho Theos epeirasen ton Abraham . Otóż jak to przełożymy? Czyżby sprawił pokusę u Abrahama? Nie, tak nie możemy przełożyć, bo to byłoby bez sensu: Wodził na pokuszenie Abrahama? Nie, zaraz wrócimy do tego, jak to przełożyć. Ale państwo popatrzą — mamy to słowo, i to słowo stanowi klucz do zrozumienia tego całego fragmentu. Jeszcze raz, gdybyśmy chcieli to przypomnieć: „A stało się, że po wszystkich tych wydarzeniach Bóg I epeirasen ton Abraam I." Kai eipen I powiedział Otóż żeby dać państwu pojęcie o tym, jak bogatą dziedziną są studia biblijne, odstawiamy język grecki na bok, posłuchamy tego fragmentu po hebrajsku, ponieważ tekst grecki jest przekładem z języka hebrajskiego. Jeżeli chcemy zrozumieć sens tego zawołania, to musimy cofnąć się do samych podstaw tego tekstu, czyli musimy zadać sobie pytanie, że tak powiem, o jego hebrajski pierwowzór. Otóż to jest z kolei Księga Rodzaju w języku hebrajskim, obłożona w taki papier z dawniejszych czasów, jeszcze Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej. Już tylko jedna księga, żeby po prostu było łatwiej nieść, Septuaginty tak wydanej nie ma. Czyta się oczywiście od końca, w środku jest oczywiście tekst hebrajski. Teraz więc wiemy, że żeby zrozumieć to greckie nie wódź nas, nie sprowadzaj nas eis peirasmon , to przeczytamy ten fragment, w którym właśnie Bóg doświadcza Abrahama, czy wchodzi w taką zażyłość z Abrahamem stawiając go wobec czegoś nowego, wobec czegoś, co po grecku zostało nazwane peirasmon . Jeżeli zrozumiemy na czym polega doświadczenie Abrahama, to będziemy rozumieli, już wtedy właściwie, o co modlimy się w modlitwie Ojcze nasz. Posłuchajmy zatem. Państwo posłuchają jak ten fragment, początek tego wiersza, który przed chwilą czytaliśmy: Kai egeneto meta ta rimata tauta i tak dalej, jak brzmi po hebrajsku, i to sobie skomentujemy dokładnie. Wajehija hareha devali haelle A oto stało się że po tych rzeczach, po tych wydarzeniach tłumaczyliśmy to przed chwilą z greckiego, teraz z hebrajskiego weha Elohim nissa et Abraham A Bóg — jak przetłumaczyć | nissa ? Grecy przetłumaczyli | epeirasen |. A po polsku tłumaczy się: Bóg wystawił na próbę, wypróbował, doświadczył Abrahama. Otóż to, co za chwilę będzie, to jest próba, to jest doświadczenie. Na czym ono polega? Jeżeli chcemy zrozumieć ten epizod, musimy to cały czas mieć w głowie. Nieszczęście bardzo wielu komentatorów polega na tym, że czytają ten tekst i zapominają o tym, co przeczytali na samym początku — że to, co ma się wydarzyć, stanowi próbę, stanowi doświadczenie. Otóż Bóg ma doświadczyć Abrahama. Oczywiście bardzo wielu ludzi odczuwa bunt już teraz na samym początku. Mianowicie jak to jest możliwe, i dlaczego Bóg doświadcza Abrahama? Myślę, że po części stanie się to zrozumiałe w trakcie lektury tego tekstu, niezwykle poruszającego. Ale trzeba na samym początku zaznaczyć, że chociaż między człowiekiem a Bogiem istnieje partnerstwo, to jednak nie można Boga sprowadzać do naszego poziomu. Bóg nas stworzył, powołał do istnienia, i z każdym człowiekiem ma swoje szczególne plany. A więc wobec każdego człowieka posiada również szczególny autorytet. Otóż musimy na samym wstępie założyć, że Bóg ma prawo do człowieka, a jest to prawo miłości. Otóż miłość rodzi szczególne zobowiązania dlatego, że dokonuje się na zasadzie wzajemności. I będziemy widzieli za moment że to, czego Bóg potrzebuje od Abrahama, czego od niego oczekuje, to jest wzajemność w miłości, którą mu okazuje. Ta wzajemność ze strony Abrahama przejdzie trudną próbę, ciężką próbę. Ale gdyby Abraham przez nią nie przeszedł, nie został jej poddany albo jej nie sprostał, to byśmy nigdy o tej próbie nie wiedzieli dlatego, że ta próba przeobraziłaby się w klęskę, w porażkę. Być może są tacy ludzie, którzy w spotkaniu z Bogiem, wystawieni na tę próbę, na tę konieczność odwzajemnienia Bogu jego miłości, być może nie są w stanie tego jarzma miłości podjąć. Miłość ma bowiem to do siebie, że jest krępująca. W ogóle wzajemność jest krępująca. Miłość ma to do siebie, że sprzeciwia się chciwości, pysze, egoizmowi. I ci wszyscy, którzy polegają tylko na sobie i szukają swego, nie potrafią odwzajemniać ludzkiej miłości, a zatem nie potrafią też odwzajemniać miłości Bożej. Bunt przeciwko temu — jeżeli ktoś czuje i stawia pytanie: „Dlaczego Bóg wystawia Abrahama na próbę?" — jest w gruncie rzeczy buntem przeciwko odwzajemnieniu miłości, z jaką Bóg do Abrahama wychodzi. Ale jest to miłość wymagająca. Bo miłość, ta prawdziwa, jest zawsze bardzo trudna. A więc posłuchajmy dalej. Wajomer law i rzekł do niego Bóg rzekł do niego. Musimy — powtarzam to po raz trzeci — pamiętać cały czas, że to jest próba. Kto wie o tej próbie? Kto wie, że to jest próba, że to jest nissa - próba? My, którzy czytamy ten tekst. My, którzy go słuchamy w kościele, w synagodze czy w meczecie. My, którzy rozważamy ten tekst. Kto nie wiedział, że to jest próba? Nie wiedział Abraham. Otóż Abraham od początku jawi się jako ten, który jest rozmówcą Pana Boga, ale nie do końca wie, nie do końca zna Boże zamysły i Boże zamiary. Abraham musi uwierzyć Bogu. Tu nie ma problemu, czy Abraham wierzy w Boga — to jest oczywiste. Bóg dla Abrahama jest kimś obecnym, zwyczajnym wręcz. Tylko pytanie, próba, przed którą staje Abraham, polega na tym, czy Abraham jest w stanie, jest mocen odpowiedzieć na tę Bożą miłość, która ku niemu jest kierowana i która wymaga bezgranicznego zaufania. Bo ludzka miłość ma to do siebie, że wprawdzie okazuje zaufanie, ale jest to zawsze zaufanie ograniczone i kontrolowane. I coś podobnego chciałby człowiek ofiarować Panu Bogu. A wtedy ta miłość przekształca się w swoiste sprawdzanie Pana Boga, w swoistą Jego weryfikację. Tak jak pod krzyżem wołali ci, którzy patrzyli na Jezusa: „ Zejdź z krzyża, to uwierzymy Ci!" I my też: „Zrób to czy tamto, to będę Ci wierzył, to będę wobec Ciebie lojalny". I posłuchajmy. Więc Bóg rzekł do Abrahama: Abraham Abrahamie Bóg zwraca się do Abrahama po imieniu. Otóż kiedy Bóg zwraca się po imieniu, mamy do czynienia z powołaniem. Powołanie ma zawsze charakter indywidualny. Człowiek powołany nigdy nie wie, nigdy nie rozumie i bardzo często nawet nie usiłuje zgłębić dlaczego dar powołania dotyczy właśnie jego. Przy czym powołanie musimy dobrze rozumieć - otóż jest to powołanie do bardzo trudnej odpowiedzialności. Za chwilę zobaczymy że to, co czeka Abrahama, jest dramatycznie trudne. Ale na czym polegałaby wzniosłość powołania, które jest łatwe albo które nic nie kosztuje? Powołanie, aby mogło być sobą, musi człowieka kosztować, to znaczy musi tak człowieka przeżreć, przepalić, wchłonąć tak jak ogień który zmienia materię, i z tego wyłania się coś nowego. Bóg zwraca się po imieniu dlatego że powołanie, które ma zawsze charakter osobisty, jest skierowane do tego konkretnego człowieka. Inny człowiek nie mógłby tego powołania podnieść, ponieść, nie mógłby go przyjąć, być może nie mógłby go znieść. Nie wszyscy nadają się do rzeczy trudnych. Nie wszystkich można postawić wobec ciężkiej próby życiowej. Jeżeli więc Abraham został wobec niej postawiony, to także dlatego, że Bóg ma do niego szczególne zaufanie. A pytanie, które my mamy, sprowadza się do tego czy Abraham sprosta tej próbie. Czytamy dalej: Waiomer Himeli A on odpowiedział: Jestem | Himeli | znaczy po polsku jestem. „Abraham?" „Jestem!" Zwróćmy uwagę: jedno słowo - „Abrahamie", i jedno słowo odpowiedzi - „Jestem". Otóż Bóg nie jest gadatliwy, i pewnie nie bardzo lubi gadatliwości. Między Bogiem a Abrahamem rozgrywa się tajemnica powołania, gdzie wystarczy jedno słowo. Dobrze wiemy że to słowo Jestem, którym odpowiada Abraham, to zarazem aluzja do imienia Boga. Imię Boże brzmi Jahwe czyli Jestem. I tak jak Bóg jest przy człowieku, tak Abraham deklaruje, że jest przy Bogu. Ale to Himeli — jestem oznacza również gotowość. Zwróćmy uwagę, że powołanie do rzeczy trudnych może przyjść bardzo nieoczekiwanie, w czasie, którego się nie spodziewamy. Tu jest to powołanie do cierpienia, do cierpienia ponad wszelką ludzką miarę i ponad wszelkie wyobrażenie. Abraham nie czekał na ten moment specjalnie, ani się do niego nie przygotowywał. Ale wyraża swoją gotowość. Cały czas przypominam — chcemy się przyjrzeć i zrozumieć na czym polega to greckie peirasmon które na końcu postaramy się przełożyć na język polski po to, żeby dotrzeć do sensu Modlitwy Pańskiej. Więc Bóg wystawił Abrahama na próbę, zwrócił się do niego po imieniu: „Abrahamie", a Abraham odpowiedział „ Jestem". Waiomer I rzekł Bóg, bo to o Boga chodzi. Kah na Weź proszę Kah na et binha et unideha aszera ahafta Pan Bóg jest zawsze bardzo uprzejmy, to | na | po hebrajsku znaczy proszę. | Kah na | — Weź proszę. W tym jest jakaś prośba. Ale w tej łagodnej formie, w tej życzliwości, w tej serdeczności ze strony Boga wyraża się też zachęta: „Zaufaj Mi! Pamiętaj, że nie jesteś sam". Bogu zależy na tym, żeby Abraham wyszedł z tej próby zwycięsko. Weź proszę twojego syna twojego jedynego syna którego miłujesz Proszę popatrzeć — ogromna większość z państwa ma swoje dzieci. Proszę popatrzeć na stopniowanie. Weź swojego syna, a więc jest to wyraźnie binha — twojego syna. A więc nie pierwsze lepsze dziecko, nie syna sąsiada, nie kogoś znajomego, weź własnego syna. et unideha —- jedynego, bo był to jedyny syn Abrahama zrodzony z jego żony Sary w jej późnej starości. ahafta — kto był w Ziemi Świętej, pamięta: nazwa kosmetyków Miłość. | aszera ahafta | którego miłujesz Syn — jedyny — którego miłujesz. Stopniowanie: coraz więcej, coraz mocniej. Otóż to, co ma Abraham złożyć, to jest ofiara z miłości. Ma poświęcić swoją miłość do syna. Nie rozumie tego, nikt tego nie rozumie. My nie możemy tu zadawać pytania dlaczego Bóg potrzebuje tego, co będzie za chwilę, bo Bóg tego nie potrzebuje. To jest próba, próba miłości Abrahama. | el Iccak | Izaaka żeby nie było żadnych wątpliwości, że to o Izaaka chodzi. lehleha el eresha Morija i udaj się do ziemi Moria Otóż ważne tutaj jest — zawsze podkreślają to komentatorzy — to | lehleha |. Abraham słyszy je drugi raz w życiu. Pierwszy raz usłyszał je wtedy, kiedy był jeszcze w Charanie, na terenie Mezopotamii, i usłyszał głos Bożego powołania, który brzmiał: lehleha atta Idź ty, właśnie ty. Idź do ziemi, którą ci wskażę I tu, kiedy już jest stary, kiedy jego życie zbliża się do końca, kiedy mu się wydawało, że ma przyszłość zapewnioną w osobie jego syna Izaaka, wtedy słyszy drugi raz: lehleha czyli Idź. I to takie przynaglające go do działania. lehleha — udaj się, właśnie ty, do kraju Moria. Kraj Moria to jest teren, gdzie dzisiaj znajduje się Jerozolima. A wzgórze Moria to jest wzgórze, na którym wznosiła się świątynia jerozolimska. Oczywiście w tym czasie nie było jeszcze świątyni jerozolimskiej. Cały ten epizod ma miejsce na kilkaset lat przed jej zbudowaniem, rozgrywa się na około 1750 lat przed Chrystusem. Więc idź do kraju Moria we ha alehu szamle ola al ahat kehalim aszer omer eleha i złóż go tam na ofiarę na jednej z gór o której Ja ci powiem, którą Ja ci wskażę Jedno ze wzgórz ma stać się świadkiem złożenia Izaaka, syna Abrahama, na ofiarę. Jaka to jest ofiara? Ta ofiara nazywa się | olla | po hebrajsku. Znaczy to po polsku całopalna. A jej greckim odpowiednikiem jest holocaustos — znają to państwo z określenia holokaust odnoszonego do zagłady Żydów podczas II wojny światowej. Otóż wielu Żydów odnosi do tej zagłady, dokonanej przez narodowych socjalistów, właśnie to hebrajskie określenie | ola | — ofiara całopalna. Wielu innych buntuje się przeciwko temu bo powiadają, że ofiara całopalna miała to do siebie, że była składana dobrowolnie. A przecież ci, którzy szli na śmierć, nie czynili tego z własnej woli, ale zostali życia pozbawieni. Zostawiając na boku te spory, które dotyczą holokaustu, nas interesuje to jedno. Mianowicie próba, przed którą staje Abraham, polega na tym, że ma złożyć swojego syna w ofierze całopalnej na jednym ze wzgórz w ziemi Moria. Jeszcze raz chciałbym państwu mocno podkreślić, że nie można tu stawiać, nie wolno tu stawiać pytań dlaczego Bogu ta ofiara jest potrzebna. Bóg powstrzyma rękę Abrahama. Bóg nie chce śmierci Izaaka, nie pragnie tej śmierci. Bóg chce doświadczyć, chce sprawdzić, chce wystawić na próbę ufność, zaufanie Abrahama. Czy Abraham wyjdzie z tej próby? Czytamy tak: Waiaszkem Abrohem bamboker Wstał Abraham rano Proszę popatrzmy — między powołaniem, które Bóg skierował i odpowiedzią | himeli | — Jestem, a wstaniem, następuje noc. Ta noc była najtrudniejszą nocą w życiu Abrahama. Otrzymał tę wiadomość zanim noc zapadła i nigdy nie będziemy wiedzieli, co on czuł. Ja myślę, że pewnie ogromna większość z nas ma w życiu taką jedną noc za sobą. Doświadczają jej zwłaszcza ci, którzy otrzymują dramatyczną wieść. Będzie to zwłaszcza wieść, że ktoś jest chory na raka. Diagnoza, że jest to rak złośliwy. I wraca się do domu, i człowiek zamyka się w czterech ścianach. I co dalej — nie da się opisać. Będzie to oczekiwanie na jakiś zabieg, operację. Będzie to wiadomość o ciężkiej chorobie czy śmierci kogoś bliskiego. Będzie to wiadomość o zdradzie, o samotności, o opuszczeniu, o sprzeniewierzeniu się, o utracie czegoś. Otóż to jest ta noc Abrahama. Każdy człowiek przeżywa tę noc po swojemu. Abraham przeżył ją również sam. Nigdy nie będziemy wiedzieli co czuł. I nigdy nie wiemy co czują ci, którzy mają taką właśnie samotną noc, kiedy czekają niecierpliwie do rana. Więc: Waiaszkem Abrohem bamboker Wstał Abraham rano i proszę popatrzeć na kolejność jego działań: waiahamosz et hamoron i osiodłał, i przygotował swojego osła Osioł jest w tym wszystkim obecny, zwierzę. Najpierw wstaje Abraham jak dobry gospodarz, następnie przygotowuje osła. A gdzie Izaak? Izaak jeszcze śpi, jeszcze o niczym nie wie. Podobnie jak inni, słudzy, itd. - nie wiedzą. Otóż nie zawsze z tym, co jest bardzo trudne, musimy szybko dzielić się z innymi. Po pierwsze dlatego, żeby innym zaoszczędzić cierpień, których mogą choćby przez jakiś czas uniknąć, żeby skrócić cierpienia. Wiedzą o tym ci, którzy dobrze wiedzą czym jest miłość. Po drugie dlatego że bywają takie dramaty, że wiedza ze strony innych może tylko ten dramat powiększać. Że oto człowiek staje wobec czegoś, co jest trudne, samotnie. Zatem tu pierwszym towarzyszem Abrahama jest osioł. Nawiasem mówiąc można zrobić sporo rozważań na temat udziału zwierząt w dziejach zbawienia. | bel Iccak i dopiero teraz Izaaka. Niech sobie pośpi! Izaak mamy cztery osoby i osła. Więc: weeti Iccak beno waiebakka etcej ola na końcu. Czyli gdybyśmy chcieli kręcić film, to i Izaaka swojego syna i związał drzewa na ofiarę W Ziemi Świętej nie wszędzie są drzewa. Więc nazbierali drzew tak, jak nasz chrust, związał te drzewa na ofiarę, waikkah waieleh elhammakok amar loh Elohim wziął je i udał się na miejsce, mu powiedział o którym Pan Bóg Jeżeli więc popuścimy wodze wyobraźni, to mamy starca, mamy jego zupełnie młodego syna, mamy dwóch służących, osła, który niesie drewno, i wszyscy udają się w nieznanym kierunku. Tradycja żydowska mówi, że Izaak miał w tym czasie już minimum 13 lat. Trzynaście lat to czas, w którym żydowskie dzieci przyjmują obrzęd Bar Micwa, to jest odpowiednik naszego bierzmowania. Jest to jakby wtajemniczenie, inicjacja, wprowadzenie w życie dorosłe. Taki trzynastolatek jest już zobowiązany do zachowywania przykazań, a w niektórych rejonach starożytnego świata mógł się nawet żenić. Więc Izaak jest młody, ale odpowiedzialny za siebie. I czytamy dalej: waiom haszemiszin a dnia trzeciego Proszę popatrzeć — minął dzień pierwszy, dzień drugi, i na trzeci dzień. O tych dwóch dniach znów nic nie wiemy. Nie ma tutaj nic, co by nam mówiło o uczuciach Abrahama, co czuł, o jego zmaganiach, o jego poświęceniu, o jego nastroju — nie ma nic. Są rzeczy w życiu człowieka, które są nie do przekazania, pozostają jego tajemnicą i jedynym wyjściem czy jedyną ulgą pozostaje milczenie. Więc: waiom haszemiszin waica Abraham etenaaw waiare hammakom berahok A dnia trzeciego swoje oczy i zobaczył, ujrzał to Abraham podniósł miejsce z daleka To tak jak człowiek czuje, że oto zbliża się jego los. To może trochę tak, jak trzeci upadek Jezusa. Pielgrzymi do Jerozolimy pamiętają, że miejsce trzeciego upadku Jezusa jest już w bezpośredniej bliskości Kalwarii. Dzisiaj tego dobrze nie widać, bo na miejscu Kalwarii wznosi się Bazylika Grobu Pańskiego, są tam kramy, sklepy, kościoły i wszystko. Natomiast od trzeciego upadku na Kalwarię jest niecałe 50 metrów. Zapewne było tak, że kiedy Jezus zobaczył miejsce swojej egzekucji, swojej śmierci, utracił siły i upadł po raz trzeci. Abraham też w pewnym momencie przeczuwa że ten dramat, który ma się rozegrać, rozegra się właśnie tam. Podnósł oczy i zdaje sobie sprawę, że miejsce o które chodzi, to jest to. A więc dramat teraz nabiera tempa. Waiomer Abraham et naraaw szewulahem po hahamor Wtedy powiedział Abraham do chłopców, do tych obydwu służących zostańcie tutaj z osłem Proszę popatrzeć — człowiek, który staje wobec tak ciężkiej próby, a pamięta o służących i o tym towarzyszu ich drogi, którym był osioł. Chłopcom poleca opiekować się osłem. a ja i syn pójdziemy pójdziemy tam oddamy pokłon Bogu i powrócimy do was Czy ma tutaj czegoś, co państwa dziwi? Część komentatorów pisała tak: Abraham oszukał chłopców. Przecież wiedział, że idzie złożyć Izaaka w ofierze. Dlaczego mówi zatem chłopcom, że pójdziemy tam, pokłonimy się Bogu, i wrócimy do was? Abraham wygląda na kłamcę. Ale zdecydowana większość tych, którzy tekst biblijny czytają bardzo wnikliwie, tłumaczy — i ma na pewno słuszność — że Abraham już wtedy zdawał sobie sprawę, że jeżeli Bóg wymaga od niego czegoś, co jego zdaniem jest ponad jego siły, to jednocześnie daje mu moc i znajdzie rozwiązanie tego, czego od niego wymaga. Tak przybliżamy się do zrozumienia sensu ostatniego zawołania modlitwy Ojcze nasz. Otóż Abraham ufa Bogu, przyjmuje Jego wolę. Ale zarazem zdaje sobie sprawę i akceptuje fakt, że w tym przyjęciu woli Bożej nie pozostaje sam, nie jest osamotniony, że Bóg jest po jego stronie, i że Bóg znajdzie wyjście z tej arcytrudnej sytuacji. Dlatego nie mówi chłopcom inaczej jak: „ My tam pójdziemy, pokłonimy się Bogu, i wrócimy do was. A wy tu przypilnujcie tego osła." I rozpoczyna się chyba najbardziej wzruszająca część tego tekstu. waikkah Abraham etse a olla waiasem al Iccak i wziął Abraham drzewa na ofiarę i włożył je na Izaaka Do tej pory te związane drzewa niósł osioł, teraz niesie Izaak. Izaak, powiedzieliśmy, był już kilkunastoletnim chłopcem i również przeczuwał, co się wydarzy. Dlatego tradycja starochrześcijańska, podobnie jak wcześniejsza żydowska mówi, że ojciec i syn rozumieli się doskonale. waikkah beiado ethaesz weethamalehed waiethu elehem iahdaw i wziął w swoje ręce ogień i krzemień i poszli obaj iahdaw I w komentarzach mówią: najważniejsze jest to | iahdaw | — razem. Ojciec i syn zespoleni w jednej wierności Bogu, w jednym zaufaniu wobec Boga. Gotowi do przyjęcia Jego woli, jeden i drugi. I tu między nimi mamy dialog. waiomer Iccak et Abraham adiw waioner awi Wtedy rzekł Izaak do Abraham swojego ojca i powiedział tatusiu awi Awi Abrahama: — tatusiu, imi po polsku tatusiu. Bóg zwrócił się do Abrahama: „ Abraham". A Izaak zwraca się do Tak po dziś dzień dzieci żydowskie, arabskie zwracają się do swoich ojców. mamusiu. Bardzo takie krótkie i mocne. waiomer hinemi i odpowiedział Jestem Słyszeliśmy to | hinemi |. Bogu odpowiedział | hinemi |, i do swego syna mówi Jestem. Jestem, a więc nic ci nie grozi, jesteśmy obaj. Ten los, nasza dola jest wspólna. hinemi beni waiomer hinnikaejsz reha iccim we ajeha se ola Jestem mój synu powiedział Izaak: oto drzewo i oto ogień a gdzie jest jagnię na ofiarę? Pytanie jak najbardziej na miejscu. Gdzie jest jagnię na ofiarę? Wajomer Abraam I odpowiedział mu Abraham Bóg upatrzy sobie jagnię na ofiarę, mój synu Czy kłamał? Nie! Bóg upatrzy sobie jagnię na ofiarę, mój synu. I tak szli obaj dalej, szli obaj razem. Znów ta absolutna zgodność. Zwróćmy uwagę, że ten dramat obydwu osiąga teraz swój szczyt. I dochodzą do tego miejsca, gdzie Abraham ma złożyć swojego syna w ofierze. Mało tego. Abraham związał swojego syna. To związanie nazywa się po hebrajsku akeda — i tak nazywa się cały ten fragment. Związał swojego syna i ułożył na drwach. Po czym wziął do ręki nóż — i Bóg powstrzymał jego rękę. I pojawiają się słowa, które w tym wszystkim są najbardziej dramatyczne: al disla jadeha et hannahar we alta azeloma nouma ti attaja ati ki jare Elohim Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu czegokolwiek złego bo teraz poznałem że boisz się Boga, że czcisz Boga Próba dobiegła końca. Można by powiedzieć, że była absolutnie wyjątkowa. Ale z tej próby wyłania się kilka obserwacji, które odnosimy do modlitwy Ojcze nasz. Po pierwsze: Bóg dopuszcza, chce próby, doświadczenia tych, których w szczególny sposób miłuje. Po drugie: tej samej próby nie mogliby zapewne znieść inni ludzie, i przyjąć inni ludzie. Więc do tej trudnej próby nie są ludzie wybierani przypadkowo. Po trzecie: jest to zawsze próba miłości, której sedno stanowi wzajemność. Po czwarte: ta wzajemność przychodzi bardzo trudno ale człowiek czuje, że nie jest w tym sam. Abraham wychodzi w całości zwycięsko. Wróćmy do Ojcze nasz. kai me eisenegkes hemas eis peirasmon nie wprowadzaj, nie wystawiaj nas na próbę domyślnie czy z dopowiedzeniem: taką, której nie bylibyśmy w stanie znieść. Nie wystawiaj nas na próbę ponad nasze siły. Nie wystawiaj nas na próbę większą niż to, co jesteśmy w stanie przyjąć. Otóż sens tej modlitwy i sens tego wołania bodaj najlepiej zrozumiał św. Paweł Apostoł który w odniesieniu do tego, co sam przeżył i wspominał jakich prób ze strony Boga i ludzi doświadczał, i zamykał to słowami, które usłyszał od Chrystusa wtedy, kiedy Chrystus go powołał. A brzmiały one: „Wystarczy ci Mojej łaski, bo moc w słabości się doskonali". Otóż słabość, cierpienie, choroba, upokorzenie, samotność, zdrada, wszystko to, co trudne — jako sposobność do wykazania mocy, której źródłem jest Pan Bóg. Moc, która w słabości się doskonali! I wystarczy ci Mojej łaski! Czyli człowiek wystawiony na trudną próbę nigdy w tej próbie nie jest sam. A ponieważ mamy czas Wielkiego Tygodnia to nie od rzeczy będzie przypomnieć motyw, który państwo już znają. Ten mianowicie, że na tej górze, na tym wzgórzu w Jerozolimie, na którym Bóg powstrzymał rękę Abrahama i nie doszło do śmierci Izaaka, ok. 1700 lat później, obok, na krzyżu, Bóg nie powstrzymał ręki tych, którzy przybijali Jezusa do krzyża. Ale tym razem to Bóg stawał się Abrahamem. To Bóg sam składał, można by powiedzieć, na ofiarę w ofierze swojego Syna. To sam Bóg przeszedł przez dramat, i to ten najciemniejszy, ludzkiego losu którym jest cierpienie i śmierć. Mówiono potem: Bóg jest niecierpiętliwy, ale współcierpi z ludźmi. Znaczy to: Bóg jako Duch Absolutny nie podlega cierpieniu. A przecież współcierpi z ludźmi. I to, że dla nas i dla naszego zbawienia stał się w Jezusie człowiekiem, pokazuje iż to, czego oszczędził Abrahamowi, nie oszczędził sobie. Taka była cena, taka jest cena której wymagało, domagało się zbawienie człowieka i zbawienie ludzkości. Oto próba, można by powiedzieć, przez którą przeszedł sam Bóg. Dlatego On nie tylko jest po stronie cierpiących, On nie tylko jest po stronie prześladowanych, On nie tylko ich rozumie — tylko w pewien sposób, którego ludzkim językiem wytłumaczyć nie możemy, Bóg znalazł się wśród nich i Bóg jest jednym z nich. I w okresie Wielkiego Tygodnia dobrze o tym pamiętać. W filmie „Pasja", który kilka lat temu pokazywano, dzisiejszej nocy też podobno był pokazywany, reżyser pokazał tę podatność na współcierpienie ze strony Boga w takim symbolu, jak to wraz ze śmiercią Jezusa na ziemi z nieba spada taka wielka łza. Jest to łza Boga, Bóg płacze. Dlaczego — wracamy więc do pytania, które tyle razy postawiliśmy — dlaczego cierpienie, zwłaszcza cierpienie sprawiedliwych, ma taką wartość? Dlaczego ma takie znaczenie? Dlaczego ludzie cierpią? Dlaczego Bóg sam przeszedł przez cierpienie? Otóż odpowiedź jest tylko jedna. Ta mianowicie, że sens cierpienia niewinnych, sens cierpienia ludzi dobrych istnieje, ale jest znany tylko Bogu. Gdybyśmy chcieli ten sens przeniknąć, to tak jak gdybyśmy chcieli osiągnąć rozum Boży. A więc: nie wódź nas na pokuszenie należy rozumieć: „nie wystawiaj nas na takie próby, których nie bylibyśmy w stanie znieść". Jeżeli doświadczasz — to daj łaskę. Jeżeli doświadczasz to daj również moc do przyjęcia i do zniesienia. Jeżeli tak będziemy przeżywali tę modlitwę, i jeżeli tak będziemy ją pojmowali na kształt tego, co doświadczył Abraham, myślę że ta modlitwa stanie się bardzo ważnym i użytecznym kluczem do dobrego chrześcijańskiego życia. A może któregoś dnia albo którejś nocy przyda się niejednej i niejednemu z nas. Dobrze więc wcześniej modlić się codziennie w Ojcze nasz o to, aby — jeżeli ktoś z nas zostanie powołany do pójścia drogą takiej próby — żeby umiał iść śladami Abrahama. Dzisiaj bardzo państwu dziękuję. Na kolejną konferencję zapraszam w trzeci poniedziałek kwietnia, to jest 21 IV. Życzę dobrych, radosnych, spokojnych i błogosławionych Świąt. Któryś za nas cierpiał rany . . . Pochwalony Jezus Chrystus . . .
.